czwartek, 27 sierpnia 2015

XXIX

        Dni po weselu mijały dość szybko, Michał ciężko trenował, a ja zajęłam się pracą w agencji. Mnóstwo zleceń i rozjazdy były dość męczące. Radziliśmy sobie, jednak coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że chciałabym żeby Michał poszedł krok dalej. Im mijało więcej czasu tym bardziej go kochałam i to jest świetne, rutyna nas nie dopadła.
     
       Mieliśmy już grudzień, pogoda przypomniała pogodę wiosenną, ale już zimne powietrze dawało o sobie znać, a ja leżę już drugi tydzień w łóżku w Żorach i próbuje powrócić do świata zdrowych ludzi. Wyglądam prze okropnie i tak się też czuje, bo dopadło mnie mocne zapalenie płuc.

- Jestem!- Usłyszałam trzask drzwi i za chwilkę zobaczyłam Miśkową zmęczoną, ale uśmiechniętą buźkę w sypialni. Mocno mnie ucałował i rzucił się na łóżko.

-Zmęczony?- Zakaszlałam, a on pokiwał głową na znak, że tak i mocno się przytulił.- Zimny jesteś wariacie!- Zaśmiałam się, a Michał jeszcze mocniej się przytulił.

-Co dziś robiłaś piękna? Jak się czujesz?- Popatrzył na mnie takimi dużymi oczami i się szeroko uśmiechnął.
-No cóż no, oglądnęłam film i miałam dziś poważną rozmowę z Janem... Zadzwonił zapytać jak się czuje i
jednocześnie dał mi do zrozumienia, że znalazł kogoś innego na moje miejsce..- Michał ucałował moje czoło i jeszcze mocniej mnie przytulił.

-Nie martw się mała! Znajdziesz coś lepszego. Głowa do góry.- Pocałował mnie i wstał.- To co jakaś kolacja?

-Już jadłam, odgrzej sobie makaron.- Poszedł do kuchni, a ja włączyłam telewizor i zajęłam się oglądaniem jakiego nudnego serialu. Co mi zostało, niedługo będę bezrobotna.. Kiedy Michał jadł odziałam się w szlafrok i zeszłam na dół do kuchni.

-Byłby fajnie jakbyś została już ze mną na zawsze Ola.- Michał zapchał się makaron i uśmiechnął się do mnie a ja mocno się do niego przytuliłam.- Kocham cię najmocniej na świecie.

-Ja ciebie jeszcze mocniej Michał.- Pocałowałam go w czoło i usiadłam na krześle obok. Jacyś my romantyczni. -Zobaczymy co dalej, jak na razie jutro będę mogła już wrócić do domu i załatwić sprawy z Janem.

-Nie jestem taki pewny czy to dobry pomysł żebyś kochanie jechała w trasę po zapaleniu płuc.

-Przecież nie pojadę pociągiem. Potrzebuje auto i muszę jutro wrócić do Warszawy. Umówiłam się z Janem, że będę u niego jutro wieczorem, albo rano następnego dnia.

-Nie pochwalam twojej decyzji.- Dokończył jeść i poszłam wstawić naczynia do zmywarki. Włączyłam odpowiedni program i poszłam na górę, aby zrobić Miśkowi pranie i zacząć się pakować. Michał w tym czasie zajął się przeglądem prasy codziennej, widocznie nie zdążył tego zrobić rano. Sama nie wiem co robić, nie chcę cholernie go zostawiać, bo trudno mi kiedy jest ode mnie daleko, ale muszę pojechać od Warszawy, aby dowiedzieć się co dalej z pracą.

-I znowu będę tutaj sam jak palec...- Michał westchnął i nasunął mi czapkę na głowę. - Jesteś szalona  i twoje decyzje są szalone, ale za to cię kocham mała.- Mocno mnie pocałował. Wiadomo ten pocałunek musi nam na jakiś okres czasu wystarczyć, nie wiem kiedy zobaczymy się znowu.

-Zadzwonię jak dojadę. Kocham cię Michał.- Mocno go przytuliłam, zabrałam walizkę i ruszyłam do samochodu.

Droga do Warszawy dziwnie mi się nie dłużyła, po południu już byłam pod moją kamienicą, gdzie jak zawsze nie można było znaleźć miejsca do zaparkowania. Wjechałam na parking strzeżony nieopodal domu i zaparkowałam przy numerze 12. Nie wiem czemu 12, ale niech będzie 12. Wysiadłam, zabrałam torebkę i walizkę, otrzymałam kartę miejsca parkingowego i ruszyłam do domu. Weszłam na drugie piętro, otworzyłam drzwi i momentalnie rzuciłam się na kanapę. Syf, syf, syf z domieszką kurzu panował w moim mieszkaniu, a ja miałam tak wielką ochotę się zdrzemnąć, że bez zastanowienia ściągnęłam odzienie wierzchnie i rzuciłam się na kanapę. Obudziłam się przed dziewiętnastą i zetknęłam na moje iphona, który spadł na podłogę i był cały potrzaskany.

-Kur** mać!- Wydarłam się i szybko wstałam. Przeszłam się do sypialni gdzie w pudełku leżał niedawno odłożony stary. Zmieniłam kartę i uruchomiłam. Milion nieodebranych połączeń od mamy, Michała i Jana. Szybko zadzwoniłam do Jana, aby umówić się na jutro jakoś z rana na spotkanie. Szybko poszło, godzina dziewiąta w agencji. Możliwe, że to nasze ostatnie spotkanie.

-Telefon mi się rozwalił i dlatego nie słyszałam jak dzwoniłeś. Przepraszam.- Serio było mi głupio, ale po drugiej stronie telefony był istny tajfun.

-Pomimo twojej nieodpowiedzialności a może i dzięki niej tak mocno cię kocham, ale nie rób tak więcej i oddaj telefon do serwisu.

-Dobrze. Kocham cię.

-Ja ciebie mocniej.- Rozłączyłam się i po chwili do mojego mieszkania weszła mama. Zrobiła mi nawet zakupy, chwilami jej nie poznaje.

-Cześć mamo.- Ucałowałam ją w policzek i zabrałam się za rozpakowanie zakupów.

-Jak się czujesz? Michał zawału prawie dostał przez to, że nie odbierałaś. Powiem Ci, że jedynym facetem w mojej młodości, który tak się o mnie martwił był twój tata. W sumie zachowywałam się jak ty.- Roześmiałyśmy się i przy kubku herbaty miałyśmy w końcu czas na szczerą rozmowę o wszystkim co się wydarzyło. Kiedy mama wyszła poszłam do łazienki, napuściłam wody do wanny z bosko pachnącą niebieską kulą i postanowiłam się  zrelaksować przed jutrzejszym spotkaniem na szczycie.


POWRÓT!
Cieszę się ogromnie, że tu wracam i mam nadzieję, że będę tu jak najdłużej :)

2 komentarze :

  1. A mnie chca urwac glowe jak nie zadzwonie hahhaha!
    Zapalenie pluc to cos okropnego, na sama mysl juz mnie klatka piersiowa boli.
    Na cale szczęście kochani wspieraja nasza chora ;)
    Buzka

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał taki troskliwy :) uwielbiam! Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam. http://grajozycie.blogspot.com
    buziak,
    blond.ironia

    OdpowiedzUsuń