sobota, 17 maja 2014

XXII

- Musisz jechać? Nie możesz zostać?- Odgarnął mi kosmyk z twarzy i delikatnie ułożył dłonie na obu policzkach. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się.

-Jutro muszę być w pracy, mam strasznie ciężką sesję.- Poczułam jak delikatnie muska moje wargi. Objęłam jego szyję rękoma i nie chciałam, żeby ta chwila się kończyła.- Zobaczymy się niedługo, przecież dostaniesz wolne na dwa dni.

-Przyjadę do Warszawy i nie wypuszczę cię do pracy.- Pocałował moje czoło, a ja mocno się do niego przytuliłam.- Jedź. Kocham cię i uważaj.- Pogroził mi palcem a ja mocno się do niego przytuliłam. Uwielbiam takiego Miśka.

-Kocham cię.- Pocałowałam go i wsiadłam do auta. Zapięłam pas i z piskiem opon ruszyłam do Warszawy.


                                                                 Spalska perspektywa.

Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Zibi pakował się, aby jutro pożegnać się ze Spałą.

-Ola pojechała?

-Yhym.- Nieporadnie wyciągnąłem telefon z kieszeni i rzuciłem go na stolik.- Spakowany?

-Już kończę. Szkoda, że muszę wyjeżdżać.- Usiadł zrezygnowany na łóżko, a ja usiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu.

-Będziesz miał czas na dłuższe wakacje.- Zaśmiałem się i oberwałem w potylicę.- Asia się ucieszy.

-Ach tam. Idę do Igły.- Zabrał telefon i wyszedł a ja spojrzałem w okno i uśmiechnął się do siebie. No w końcu jestem szczęśliwy. Otworzyłem laptopa i jak zawsze pochłonęła mnie jakaś fascynująca gra. Około dwudziestej trzeciej zadzwoniła Ola.

-Dojechałam, jestem cała.- Uśmiechnął się słysząc jej głos.

-Cieszę się.- Poczułem jak się uśmiechnęła.- O której idziesz do pracy?

-Na jedenastą. Jejku mam nadzieję, że jakkolwiek mi się to opłaci. Choć mam ochotę rzucić to w cholerę.- Zaśmiałem się, ona i jej optymizm.- Idę się ogarnąć i spać, a ty nie graj za długo. Zadzwonię jutro jakoś jak będę miała przerwę.

-Dobrze. Kocham cię, śpij dobrze.

-Kocham cię Misiu.- Cmoknęła w słuchawkę i się rozłączyła a ja uśmiechnąłem się zamknąłem grę i poszedłem pod prysznic a potem spać. Jutro ciężki dzień, dużo pracy i wyjazd przyjaciela. Szkoda...


                                                                      Warszawa

-Auć!- Delikatnie rozmasowałam czoło i trzepnęłam ręką szafkę wiszącą nad zlewem. Postawiłam czajnik na płytę elektryczną, nasypałam do kubka kawę i usiadłam na blacie wraz z tabletem czytając nowinki ze świata. Jest dziewiąta, a ja już jestem na etapie kawy, więc może dziś nie spóźnię się do pracy? Sama nie wiem. Zalałam kawę i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko do nich podeszłam i zobaczyłam jakaś laskę, brązowe włosy, przy kości, z mocno pomalowanymi ustami na czerwono.

-Słucham?- Uśmiechnęłam się, bo szczerze mówiąc nie znałam babki, więc no. Na komornika nie wyglądała, ale chyba rachunki mam popłacone. Może jakiś adwokat? Sama nie wiem.

-Ola Wilant?

-Tak. W czym mogę pomóc?- Założyłam ręce w goście, że jestem cwaniakiem i spojrzałam na nią.- Wie pani normalni ludzie, w tym ja, teraz szykują się do pracy i nie wygrali czasu na loterii, więc jakby mogła się pani sprężać.- Zobaczyłam zakłopotanie na jej twarzy i uśmiechnęłam się.

-Michał wybiera raczej wyrachowane kobiety.- No to już wiedziałam z kim mam do czynienia.

-W sumie o gustach się nie dyskutuje, a jeżeli chcesz to przedyskutować z Michałem to mogę cię zapisać na wizytę, jednakże będziesz tyle czekać ile do dobrego specjalisty w tym kraju. Żegnam.- Zamknęłam drzwi by po chwili je znowu otworzyć.- Prywatnie nie przyjmuje i pozdrowię go od ciebie. Cześć.- Teraz już faktycznie zamknęłam drzwi i dokończyłam kawę. Przedziwna kobieta. Dopiłam kawę i poszłam się ubrać. Kiedy się ogarnęłam zabrałam torebkę, klucze i wyszłam z domu. Stanęłam przed kamienicą w poszukiwaniu samochodu zobaczyłam ją siedzącą w kawiarni na przeciwko, piła kawę i głupio się uśmiechała do faceta na przeciwko niej. Wsiadłam do auta
i pojechałam do agencji, gdzie zastałam totalny harmider i totalnie nieogarniętych ludzi.

-Ola jak dobrze, że się nie spóźniałaś.

-Cześć Jan.- Uśmiechnęłam się do niego i przyjęłam jego cenną uwagę jako komplement. Udałam się do garderoby, gdzie czekała na mnie Ala.

-Cześć Ala.- Przytuliłam ją, rzuciłam swoje rzeczy na kanapę i usiadłam na krześle przed lustrem.

-Cześć. Ciężka sesja się zapowiada, więc zabieramy się do pracy.- No i się zaczęło, czesanie, malowanie, potem przebieranie i milion zdjęć, z których i tak na pewno udało się może tylko dziesięć. Po godzinie pstrykania, Magda z recepcji przyniosła mi kawę i sałatkę. Jak dobrze, że ta kobieta pracuje tutaj, jest cudowna. Usiadłam koło Marka fotografa i przeglądałam zdjęcia.

-Tutaj strasznie ładnie uśmiechnęłaś się.- Popatrzyła na mnie a ja, uśmiechnęłam się do niego.

-Dużo jeszcze tych zdjęć?

-Jeszcze 4 stroje, a na razie mamy tylko jeden.

 -O mamo.- Zerknęłam na zegarek, było po dwunastej.- Idę zadzwonić do Michała.- Wyrzuciłam do pobliskiego kosza puste opakowania i ruszyłam do garderoby. Szybko odnalazłam telefon
i wybrałam numer do Michała. Niestety nie odebrał, ale mam nadzieję, że oddzwoni po obiedzie, treningu. 
Z agencji wyszłam po dwudziestej pierwszej. Zmęczenie dawało mi w kość, ale cieszyłam się, że jutro mam wolne. Wsiadłam do auta i zerknęłam na telefon, brak nieodebranych połączeń. Westchnęłam i ruszyłam do domu, pod którym spotkałam Karola. Nie chciało mi się z nim gadać, więc szybko poszłam do domu i rzucając wszystko na kanapę poszłam pod prysznic. Kładąc się spać, zerknęłam na telefon. Na tapecie miałam uśmiechniętą Miśkową buźkę. Wybrałam jego numer, ale po kilku sygnałach nie odbierał. Napisałam sms-a życząc miłej nocy, położyłam telefon na podłogę a sama poszłam spać.


Jestem ;)

Pozdrawiam i do następnego :) 

xoxoxo
Ogonodraszki