niedziela, 24 sierpnia 2014

XXV

Po południu Michał poszedł na siłownię i odwiedzić swoją ciocię, która kiedy dowiedziała się od jego mamy, że ten jest w Warszawie nieźle go zjechała przez telefon, że jej nie odwiedza... Co zrobisz nic nie zrobisz. Ja w tym czasie mogłam troszkę poszaleć i przygotowałam kolację, dosyć romantyczną kolację. Nie no spoko, zamówiłam owoce morza a sama tylko przygotowałam krewetki na ostro. Przebrałam się w moją nową, cudowną niebieską sukienkę, wybór mojej mamy rzecz jasna, zabrałam się za dekorowanie salonu. Świece zapachowe, o mamo uwielbiam, mnóstwo poduszek i nagle ktoś puka do drzwi. No pięknie. Szybko pomalowałam usta czerwoną pomadką i podeszłam otworzyć drzwi a tam jak zawsze Zbigniew Bartman.

-Znowu ty, nie masz własnego życia.- I ta modlitwa, żeby Michał jak najszybciej wrócił. Zabrałam telefon z kuchni i napisałam do niego smsa, że Zbyszek jest u mnie i chciałabym, żeby szybko wrócił.

-Twoje przywitanie jak zawsze miłe.- Usiadł w kuchni i obracał kieliszek do wina.- Widzę na kogoś czekasz, może na mnie?

-Nie myślałam, że jesteś aż tak żałosny.- Spojrzałam na niego z kpiną, a on wstał i był coraz bliżej mnie, a za mną tylko blat, nie było jak uciec, no powiedzmy sobie szczerze nie jestem postury Bartmana i nie dało się uciec.- Nie bądź taki pewny siebie i odsuń się ode mnie.- Położył mój telefon na blacie a sam złapał moje ręce i jedną ręką przytrzymał je za moimi plecami. Gula w gardle była coraz większa a mnie chciało się płakać. Gdyby na jego miejscu był Michał to ja byłabym w siódmym niebie, ale był Bartman, który o miłości nie miał bladego pojęcia.

-No i co teraz powiesz mała?- Delikatnie drugą dłonią przejechał po moim udzie a ja wzdrygnęłam się, jego dłonie były strasznie zimne i czułam, że wobec mnie nie miał zbyt przyjemnych planów. Po moim policzku spłynęła łza, zaczynałam się czuć coraz straszniej i błagałam Boga, żeby Michał wrócił. Kiedy w końcu jego dłoń wylądowała na moim policzku a jego twarz przybliżała się do mojej poczułam, że nie będzie mną pomiatał i oplułam jego twarz, ale po tym zdarzeniu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Bartman jest aż tak perwersyjny i wyuzdany. Mocno złapał mnie za ręce i położył na stole a ja czułam, że to mój koniec. Słyszałam tylko dźwięk rozpinanego paska i po prostu teraz chciałabym, żeby był mój koniec. Coraz bardziej jego biodra przytwierdzone były do moich i kolejna prośba płynąca z moich ust.

-Zbyszek błagam nie rób tego...- Jednak on się nie odzywał tylko podwinął delikatnie materiał mojej sukienki a koronkowe majtki były żadną ochroną przed jego planem.- Zbyszek!

-Zamknij się!- Mocno uderzył mnie w twarz a ja tylko płakałam, ale po chwili kiedy jeszcze nie do końca czułam go w sobie, drzwi od domu się otworzyły a kiedy Michał zobaczył Zbyszka i moją twarz, czerwoną, napuchniętą, odtrącił go, obalił na ziemię i mocno przywalił kilka razy w twarz. Szybko wstałam i uciekłam do pokoju, a dobiegający do mnie tekst.

-Zaraz ci kurwa utnę jaja, taki z ciebie przyjaciel?- I mocne uderzenie. Przez kilka minut panowała cisza, a ja zwinęłam się w kulkę na moim łóżku pod kołdrą a po kolejnych kilku minutach słyszałam ciche skrzypnięcie drzwi i jakieś ciało, które położyło się koło mnie. Delikatnie się wzdrygnęłam, ale za chwilkę przytuliłam się do Michała i rozpłakałam, a on gładził moje włosy.

-To miał być nasz wieczór, bo przecież jutro musisz wracać.- Zaszlochałam a on mnie pocałował.

-To dalej jest nasz wieczór i nie jest teraz ważne co zrobił ten kretyn.- Popatrzył na mnie i otarł mi łzy.- Ważni jesteśmy my, ty i ja i to, że pomimo przeciwności losu, kilometrów jesteśmy ze sobą i po prostu się kochamy.- Brzmiało to pokrzepiająco, ale też troszkę jak zaręczyny, ta myśl mnie rozbawiła.- No i to w tobie uwielbiam najbardziej.- Pocałował mój nos i mocno mnie przytulił a potem poszedł do kuchni i wrócił z jedzeniem przygotowanym na talerzach i winem.

-Chcesz mnie teraz upić i doprowadzić do rozkoszy z okazji tego, że jest to naprawdę dobre jedzenie?- Zaśmiał się i siadając koło mnie delikatnie klepnął mnie w czoło.

-Widzę, że wszystko powoli wraca do normalności, kochanie.- Nalał nam wina i uniósł kieliszek- Za to, żeby przykrości były za nami a przed nami to co sprawia radość.- Ależ on ma dziś głębokie myśli.- Smacznego.

-Smacznego.- Pocałowałam go i zaczęłam zajadać się krewetkami na zmianę z ostrygami. Uwielbiam takie jedzenie i jeszcze bardziej jeść je w takim towarzystwie. Resztę wieczoru spędziliśmy na zajadaniu się pysznościami i oglądaniu serialu, a potem poszliśmy zaznać kąpieli i spać, bo intensywność tego dnia, oraz wszystkie petardy, który wybuchały w rękach doprowadziły mnie do kilku chwil wylanych łez i strachu przed jutrem, kiedy Miśka już niestety nie będzie ze mną.


Hardcore!
No to poleciałam, ale mam nadzieję, że fanki Bartmana nie zlinczują mnie... Fakt jest taki, że go nie lubię, ale to nie wpływa na opowiadanie, dlatego że tu staram się być obiektywna :) \

Pozdrawiam :)
Ogonodraszki xoxoxoxo

wtorek, 19 sierpnia 2014

XXIV

-Oho, kogo me oczy widzą.- Uśmiechnęłam się zadziornie a on przytulił mnie i wpakował mi się na chatę.

-Dobre wino?- Pokiwałam, że tak, a za chwilkę widziałam jak moje ulubione wino wylądowało w jego gardle.- Jak tam?

-Dobrze, a tam?- Usiadłam obok niego na kanapie i spojrzałam na jego wyraz twarzy kątem oka. Zastanawiałam się o co mu chodzi.

-Dobrze. Asia w Niemczech, pojechała na tydzień na jakieś praktyki.

-Oho i z tego powodu do mnie przyszedłeś... Mogłeś chociaż wcześniej zadzwonić, albo coś.- Spojrzałam na niego a on za chwilkę coraz bliżej się przysuwał. Robi się niebezpiecznie.- Zbyszek, przestań.- Spojrzał na mnie bacznie, a ja wstałam i poszłam do kuchni, zagotował się właśnie makaron.- Może chcesz coś do jedzenia? To jedyna rzecz, którą mogę ci zaoferować.- Wychyliłam głowę przez drzwi do kuchni, a Bartman trzepnął ręką o kanapę i przyszedł do kuchni. Usiadł na jednym z krzeseł. Nałożyłam mu makaronu i sosu, potem sobie i tak nie powiem bardzo dziwnie było mi spoglądać w jego twarz. Ciekawe o co mu chodziło.

-Jesteś z Michałem już ponad miesiąc, pracujesz jako modelka czy coś jeszcze?- Delikatnie wsunęłam do ust, makaron i spojrzałam na niego. Sam zainteresowany odłożył swój widelec i spoglądał na mnie bardzo wyczekująco.

-Nie, tylko modeling. Serio? Nie myślałam, że mnie za taką masz...- Spojrzał na mnie z pełnym uśmiechem i dokończył swoje danie. Szczerze mówiąc bałam się co będzie dalej.- A ty? Twoje zachowanie z salonu było co najmniej dziwne, o co ci chodziło?- Teraz ja odłożyłam swój widelec. Podparłam się na rękach i spojrzałam na niego, bardzo wyczekująco.

-Nic. Poniosło mnie. Przepraszam.- Uśmiechnęłam się i wzięłam ostatni kęs makaronu. Zebrałam talerze i włożyłam je do zmywarki a mój gość, poszedł do salonu i rozsiadł się na kanapie.- Spokojnie zaraz się zwijam, idziemy do kina z siostrą.- Nie no przecież ja wcale nie chciałam go wygonić.- Nocne seanse, wiesz to co rodzina Bartmanów lubi najbardziej.- Zaśmiałam się.

-No to ten tego, możesz już iść, muszę zadzwonić do Michała i jestem zmęczona.- Odprowadziłam go do drzwi i bardzo chciałam, żeby sobie jak najszybciej poszedł.- Fajnie, że wpadłeś.

-Gdyby Misiek nie był moim kumplem byłabyś moja, a tak mogę co najwyżej oglądać ciebie i twój piękny uśmiech przy jego ramieniu.- Zamurowało mnie, totalnie... Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pocałował moje czoło i wyszedł, a ja nie mogłam się otrząsnąć. Nawet nie zadzwonił do Michała, po prostu poszłam się położyć spać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Za dużo niespodzianek jak na jeden dzień.
Następnego dnia, po zaskakująco dobrze przespanej nocy uśmiechnęłam się na samą myśl, że Bartman ma już narzeczoną, mam nadzieję, że go tak szybko nie wypuści ze swoich rąk. Wstałam i poszłam nastawić wodę na kawę, a w tym czasie wzięłam szybki zimny prysznic na pobudzenie. Nie lubię mieć tyle dni wolnych, nie wiem co mam ze sobą począć. Kiedy dokładnie wycieram ciało, grubym puchowym ręcznikiem słyszę telefon. Szybko się owinęłam i poszłam do salonu. Kiedy zobaczyłam Miśkową mordkę na ekranie od razu odebrałam.

-Cześć piękna.- Awrrr... To chyba już nigdy się nie zmieni, zawsze będę tak reagować na jego baryton w tak przepięknym przywitaniu.

-Cześć Miśku. Jak tam?

-A właśnie dojeżdżam do Warszawy, mam nadzieję, że jesteś w domu. Będę za trzydzieści minut tak myślę.

-No dobrze. Będę czekać. Buziaczki.

-Kocham cię wariatko.

-Ja ciebie bardziej.- Cmoknęłam w słuchawkę i choćby niebo i ziemia się poruszyły nic mi już humoru nie popsuje. Banan na ryju i idziemy się ubrać, a potem zrobić jakieś przepyszne śniadanko. Będąc w trakcie przygotowywania naleśników ktoś zapukał do mych drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam najpierw ogromny bukiet kwiatów a później Miśka. Mocno się na niego rzuciłam i pocałowałam go. Nogą zamknął za nami drzwi i za chwilkę byliśmy już na kanapie.

-Stęskniłem się.- Cmoknął moje usta, a ja szeroko się uśmiechnęłam.

-Ja stęskniłam się mocniej!- Pocałowałam go i wstałam, aby wstawić przepiękne białe tulipany do wazonu.

-Co tam pichcisz na śniadanie kobieto.- Uśmiechnęłam się i za chwilkę widziałam jak przychodzi sprawdzić.- Naleśniki, moje ulubione!- Pocałował mnie w czoło i poszedł do łazienki a ja zabrałam się za smażenie tych pyszności.- Ładnie Ci w tej przymałej koszulce, czy to aby nie specjalnie.- Jego ręce wylądowały na moich biodrach, delikatnie jeździły po zakończeniu moich czarnych fig.

-Absolutnie nie. - Uśmiechnęłam się i poczułam jak całuje moją szyję i siada na krześle. -Może najpierw coś zjesz. Na pewno nic nie jadłeś i jesteś głodny.- Pocałowałam go i postawiłam naleśniki na stole. Usiadł i cały czas wpatrując się we mnie nakładał czekoladę na naleśnika a potem zajadał go. Przecież wiedział jak na mnie działa.- Misiek...

-Tak?- Spojrzał i delikatnie uśmiechnął się. Cały Michał.

-Idę się przebrać i jedziemy na zakupy. Nie ładnie ci w tej bluzie.- Pocałowałam go i ruszyłam do sypialni, aby się przebrać i ogólnie ogarnąć.

-Jak zawsze musisz wtrącić swoją uwagę...- Wparował do pokoju, obalił mnie na łóżko i zaczął gilgotać.- No i co powiesz teraz maleńka?- Pocałował mnie i nie przestawał gilgotać, nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.

-Kocham cię?- Cmoknął moje czoło i wyszedł. Niech ktoś mi powie, że jest normalny, to bardzo chciałabym go poznać. Szybko się ogarnęłam i mogliśmy podbijać Warszawę.- Moim czy twoim?- Uśmiechnęłam się do niego i widziałam jak rzuca w moją stronę swoimi kluczykami.- Odważna decyzja.

-Przecież wiemy, że lepiej znasz Warszawę.- Uśmiechnęłam się i wyruszyliśmy na podbój  Warszawy, całkiem fajnym białym infiniti. Może sobie też taki sprawię, bo spodobał mi się.- Mam nadzieję, że nie chcesz tak bardzo szaleć.

-Czy wyglądam na szaloną osobę?- Zrobiłam zeza i zaparkowałam samochód pod galerią.- Nie marudź i chodź.

-Oj Olka.- Złapał moją rękę i poszliśmy do galerii handlowej, gdzie poszaleliśmy a co. No komu jak komu, ale nawet Miśkowi spodobało się wygłupianie w sklepach. 



Muzyka Justina Timberlaka działa niezwykle motywująco.
Totalnie zapomniałam o blogu, pewnie dlatego, że dość dużo dzieje się w moim życiu ostatnio.
Kontynuuję, mam nadzieję, że jeszcze tutaj jesteście :)
Pozdrawiam :))))))