niedziela, 20 kwietnia 2014

XXI

Po powrocie do Warszawy jakoś nie mogłam się za klimatyzować. Praca pochłonęła mnie totalnie. Problemem było znalezienie w ciągu dnia czasu, aby pójść na siłownie. Co zrobisz, nic nie zrobisz. Michał ciężko trenował w Spale, więc kontaktowaliśmy się ze sobą najczęściej w nocy, kiedy i ja i on nie mieliśmy już nic do roboty. Wydawało mi się, że tak funkcjonować można góra 3 dni, ale mnie udało się tak żyć prawie dwa tygodnie. Michał był ze mnie dumny, wiadomo. Dziś mogę cieszyć się z dnia wolnego, który postanowiłam dobrze wykorzystać i pojechać do Spały. Stęskniłam się za jego uśmiechniętą mordką.

-Słuchaj Ola, a ty przypadkiem nie będziesz miała pokoju na wynajem?- Jem sobie właśnie śniadanko w barze z moją miłością, czyli Kasią.

-A dla kogo?

-Dla Majki. Dostała się na studia i szuka czegoś w dobrej lokalizacji i przystępnej cenie.- Uśmiechnęła się do mnie, a ja w sumie lubię tą Majkę, ale w sumie nie wiem.

-Zastanowię się, przemyśle to logistycznie jak wrócę do domu i wtedy ci powiem.- Przybiłyśmy piątki, zawołałam kelnerkę, aby zapakowała mi kawę na wynos, zapłaciłam i wyszłyśmy.- Jaki masz plan na dzień?

-Jadę do Sebastiana i wracam jutro.- Przytuliłam ją.- A ty kierunek Spała?

-Trzeba korzystać póki mam wolne.- Pocałowałam jej polik i wsiadłam do auta. Zapięłam pas, wyciągnęłam telefon z torebki rzuciłam go koło skrzyni biegów i wyruszyłam na podbój Spały. Oczywiście droga mi się niemiłosiernie dłużyła, a za moje piractwo na drodze słono zapłacę. No tak około dwunastej byłam już pod ośrodkiem. Słońce grzało niemiłosiernie i jeżeli taka pogoda jest nad Polskim morzem, to chcę tam być. Zabrałam torebkę, kawę i nakładając okulary przeciwsłoneczne na nos, przeszłam się w stronę ośrodka. Zobaczyłam na jednym z miejsc parkingowych znajome warszawskie blachy, pewnie Dżoana postanowiła odwiedzić swojego boja. Weszłam do ośrodka i podeszłam do recepcji. Miła pani podała mi karteczkę z kluczem do pokoju. Otworzyłam biały skrawek papieru i zobaczyłam, że to liścik od Miśka. "Pewnie będziesz jak będę miał trening. Tu masz klucz od pokoju, a jeżeli chcesz przyjść to poproś panią z recepcji, ona pokaże ci co i jak. Buziaczki M."- Takie to tajemnicze.- Wyszeptałam, zamknęłam kartę i włożyłam do torebki.

-Przepraszam jeszcze raz. Którędy na halę, gdzie siatkarze mają trening?- Pani uśmiechnęła się, zawołała kolegę, aby ją chwilkę zastąpił i zaprowadził mnie na salę.

-Pani do pana Michała?

-To zależy jakiego?- Zaśmiałyśmy się.

-Kubiaka?

-Tak tak.

-Teraz prosto i już będzie pani na sali.

-Dziękuję ślicznie.- Kobieta szybko pognała do recepcji, a ja wolnym krokiem dokładnie oglądając pomieszczenie przeszłam przez korytarz i weszłam na salę. Panowie wylewali poty. Usiadłam sobie na jakieś ławeczce i napisałam sms do Kasi i mamy, że już dojechałam. Kiedy patrzyłam jak z pasją wykonują każde zagranie, upewniłam się, że tak też podchodzą do swojego życia poza boiskiem, ze stu procentowym zaangażowaniem. Siedziałam prawie godzinę i wpatrywałam się
w każdy ruch Michała, był taki słodki kiedy się denerwował, uśmiechał, krzyczał. Panowie skończyli trening po trzynastej.

-Cześć Asia.

-Cześć Krzysiu.- Uśmiechnęłam się, a za chwilkę byłam już w ramionach mojego mężczyzny.

-Stęskniłem się, wiesz?- Popatrzyłam na jego śliczną twarz i pocałowałam go.

-Ja też się stęskniłam.- Złapał moją dłoń i skierowaliśmy się do jego pokoju, aby mógł się przebrać i poszliśmy na obiad.- Cześć Zbyszek.

-O cześć.- Rzeczowy uścisk z Bartmanem, który dzielił pokój z Miśkiem a potem poszliśmy w trójkę a raczej w czwórkę, bo Dżoana, także stacjonowała w Spale, na obiad.

-Chodź.- Michał pociągnął mnie w jakiś daleki obszar sali, przez nikogo nie zajmowany.- Spędzimy trochę czasu, na spokojnie.- Pocałował mnie i poszedł po coś pysznego na obiad. Ufam mu i mam nadzieję, że nie uraczy mnie golonką. Po kilku minutach Michał pojawił się z obiadem.- Spokojnie, nie przyniosłem ci golonki.- Zaśmiałam się i zobaczyłam jakąś pysznie wyglądającą sałatkę
z kurczakiem.- Moja własna kompozycja, mam nadzieję, że będzie ci smakować.

-Na pewno Miśku.- Uśmiechnęłam się i nabiłam oliwkę oraz kawałek mięska na widelec.- Pyszne.- Zobaczyłam jego uśmiech, który za chwilę znikł pomiędzy furą mięsa. Sportowcy, sportowcy, sportowcy. Jedliśmy obiad ponad godzinę, nie mogliśmy się nagadać. Ale to o to chyba chodzi, aby nie stracić zdolności mowy, często jest to wielkim problemem w związkach, a ja cieszę się, że
i Michał i ja jesteśmy gadułami.

- Zmęczona?- Uśmiechnęłam się słodko w jego stronę a on mocno mnie przytulił. Więcej mi do życia nie potrzeba.

-Troszkę, ale spokojnie obalimy jakąś kawę i będzie dobrze.- Pocałowałam go i poszliśmy zanieść nasze tace, a potem nalać sobie kawy i wyszliśmy na dwór.- Jastrzębski Węgiel w przyszłym sezonie?

-Tak jutro podpisuje umowę. Opracujemy jakąś szybką drogę z Warszawy do Żor.- Zaśmiałam się.

-Może samolot? Wynajmiemy jakiś tani, na koszt klubu.- Michał usiadł na ławce i zaczął się śmiać, jak on tylko potrafi.- Zły pomysł?

-Utopia kochanie, utopia.- Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego tors popijając pyszną kawę
z mlekiem.

-Wiesz Michał?

-Co?- Uśmiechnęłam się w jego stronę.- No mów.

-Jutro- Poklepał mnie po czole i pocałował.

-Kocham cię wariatko.- Pocałowałam go w jego delikatne usta.

-Kocham cię Miśku.


Powrót :) 

Totalna pustka w głowie nie pomaga, ale jesteście WSPANIALI! ;) 
Jest was coraz więcej i moje serce z tego powodu się raduje! <3 

Pozdrawiam 
Ogonodraszki