wtorek, 2 grudnia 2014

XXVIII

Poranek był niezwykle przyjemny. Delikatne promienie słońca wskazywały na to, że ten dzień będzie piękny. Przeciągnęłam się i spojrzałam na Michała, który jeszcze słodko spał. Delikatnie wstałam i zabrawszy telefon poszłam do kuchni zrobić jakieś śniadanie. Zjadłabym naleśnika, toteż przygotowałam ciasto i rozpoczęłam smażenie. Przekładając naleśnika na talerz zadzwoniłam do mamy, żeby zobaczyć w jakim jest stanie.

-Mamy fryzjera na dwunastą.- Zakomunikowała, a ja zaśmiałam się i przewróciłam naleśnika.

-Po co mi? Mamo sama sobie doskonale poradzę...- Zasypała mnie mnóstwem spostrzeżeń, a kiedy tak sobie z nią rozmawiałam nawet nie widziałam, że Michał wstał i mnie się przygląda. Obróciłam się w stronę drzwi i mocno uśmiechnęłam.- Przyjedziemy sami, kocham cię mamo.- Rozłączyłam się, wyłączyłam patelnie i postawiłam naleśniki na stół.- Długo tak stoisz?- Spojrzałam na niego, a on usiadł i delikatnie złapał moje biodra.

-Siadaj!- Usiadłam na jego kolanach a on delikatnie pocałował moją szyję.-Podawaj jadło i nektar na stół, bo muszę udać się na walkę.- Spojrzałam na niego jak na kosmitę, a on wybuch śmiechem. Dobry humor go nie opuszczał.
Około godziny dwunastej ja jednak udałam się do tego fryzjera i po kwiatki a Michał poszedł spotkać się ze Zbyszkiem. Nie chciałam, żeby z nim dziś rozmawiał, bo wiedziałam że popsuje mu się humor, ale Michał był nieugięty. Codziennie raczej nie traci się przyjaciela, na dodatek najlepszego przyjaciela. Ja szalałam w centrum i kiedy siedziałam z mamą u fryzjera widziałam jej poddenerwowanie.

-Jestem taka dumna z mojego syna.- Spojrzała na fryzjerkę a ta dokładnie spryskała jej fryzurę lakierem.

-Widać.- Uśmiechnęłam się do niej i spojrzałam w lustro. Fryzjerka wyprostowała dokładnie moje włosy, delikatnie je podcięła i zakręciła mi kilka kosmyków, aby potem upiąć je w grzywkę. Stawiam na prostotę, żeby z godziny na godzinę nie wyglądać gorzej. Fryzjerka dopieściła włosy i mogłam iść.- Lecę mamo, a ty nie denerwuj się tak.- Pocałowałam ją w policzek, pożegnałam się z fryzjerkami i ruszyłam po samochód. Przeszłam się kawałek chodnikiem i przywołałam wspomnienia z dzieciństwa. Pamiętam kiedy Hubert uczył mnie jeździć na deskorolce i połamałam rękę, mama była wtedy bardzo zła na niego, a tata przez cały czas się śmiał z nas. Każdy z nas jest inny, Hubert jest ułożony, ale też potrafi być spontaniczny, a ja? Ja jestem cały czas spontaniczna, a kiedy chcę być poważna to mi nie wychodzi. Pozory mylą. Podjechałam pod kwiaciarnię odebrałam ogromny bukiet kwiatów i ruszyłam do domu. Zadzwoniłam do Michała, ale nie odbierał. Mam nadzieję, że się nie pozabijali, jeszcze by mi tego brakowało.
Weszłam do domu i zobaczyłam Miśka, który leżał przed telewizorem.

-Telefon się odbiera panie Kubiak.- Uśmiechnął się do mnie a ja położyłam kwiaty i rzuciłam się na kanapę koło niego.

-Uważaj na włosy.- Zaśmiał się a ja pocałowałam go i rozebrałam się z kurtki i trampek.- Nawet czas na relaks znalazłem. Bartman nie przyszedł na spotkanie.- Przytulił mnie a ja w głębi ducha się uśmiechnęłam. To oznacza, że nie ma na tyle odwagi i jest po prostu cieniasem.- Przepięknie wyglądasz.

-To mogę tak iść?- Spojrzał na mnie, miałam na sobie podarte jasne jeansy i biały t-shirt. Delikatnie przejechał po linii spodni na biodrach.

-Musiał bym to poddać głębszej analizie.- Spojrzał mi w oczy a ja delikatnie złączyłam dłonie w jego włosach i pocałowałam go.- Cóż kochanie, możliwe że będziesz musiała poprawić fryzurę.- Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.- To będzie dokładna analiza.- Rzucił mnie na łóżko i faktycznie musiałam poprawić włosy.
Przed siedemnastą stałam już przed ołtarzem i byłam wzruszona uroczystością w kościele. Ubrałam białą sukienkę i cieliste szpilki a Michał? Michał wyglądał obłędnie. W garniturze wyglądał cudownie i niezwykle przystojnie. Kiedy mój kochany brat składał przysięgę małżeńską usłyszałam głośny szloch z ławki i obróciłam się, aby upewnić się, że to moja mama. Patrzyła na zakochanych a łzy płynęły ciurkiem po jej twarzy. Michał stał koło moich rodziców i z wielką radością i uśmiechem patrzył na to co dzieje się na ołtarzu. Po ceremonii, przed kościołem wszyscy zaczęli składać życzenia zakochanym. Rzuciłam się na nich pierwsza z Michałem.

-Jej nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa.- Spojrzałam na brata i go przytuliłam.- Miłości, szczęścia i wszystkiego czego tylko będzie wam potrzeba.- Przytuliłam ich, a za mną zrobił to też Michał. Podałam im kwiaty oraz kopertę, jedna i tak zaraz je zabrałam, bo państwo młodzi nie dali sobie rady, więc z Michałem i świadkiem Adamem pomogliśmy im.

-Przepięknie wyglądasz.- Michał delikatnie pocałował mnie w skroń, a ja włożyłam kolejną kopertę do wiklinowego koszyka i uśmiechnęłam się do niego. Kilka kuzynek dłużej zawiesiło oko na Miśku, ale przyjęłam to z uśmiechem. To wiadomo, że podoba się kobietą.

Po życzeniach przenieśliśmy się na salę, która mieściła się w jednym z podwarszawskich pałaców. Rodzice poszaleli i postarali się, aby ta uroczystość została zapamiętana w rodzinie na bardzo długo. Zajęliśmy miejsce obok moich rodziców, a po chwili wszyscy zostali poproszeni na środek, aby zrobić kółko i wznieść toast za parę młodą. Mój tata wygłosił jeszcze mowę a po niej zasiedliśmy, aby zjeść przystawki, po których był pierwszy taniec.

-Mam nadzieję, że umiesz tańczyć.- Spojrzałam na Michała, a on delikatnie objął mnie ramieniem i pocałował. Przyglądaliśmy się jak Hubert z żoną tańczą swój wyjątkowy taniec.

-Myślę, że ja na naszym weselu nie będę chciał wypuścić ciebie potem z ramion do rana. Za mocno cię kocham.- Spojrzałam na niego i mocno się uśmiechnęłam. Możliwe, że nie powinnam przykładać wagi do tych słów, ale były urocze. Po tańcu wszystkie pary zostały zaproszone na parkiet, więc my z Miśkiem także podążyliśmy. Delikatnie objął mnie w tali, by po chwili oddać się tylko muzyce. Tańczył fantastycznie, nie wiem dlaczego nie chciał się przyznać. Delikatnie podniósł mnie, by potem postawić mnie na parkiecie i pocałować.

-Odbijany.- Spojrzałam w stronę moje brata i przeszłam do jego ramion. Za to Michał rozpoczął tańczyć z panna młodą.- Jesteście uroczy.- Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.

-Nie bardziej niż wy.- Zaśmiałam się.- Spokojnie nie będziemy aż tak bardzo ujawniać naszej słodkości.- Popatrzył na mnie z politowaniem i przyspieszyliśmy nasze ruchy, bo wodzirej puścił dość szybki kawałek.

-Mam nadzieję, że nie długo zobaczymy się na twoim prawdziwym ślubie.- Mocno za akcentował słowo prawdziwym, a ja stwierdzam, że gdyby nie fakt, że Karol zostawił mnie pod ołtarzem, byłabym teraz nieszczęśliwą mężatką.- Dobrze, że ciebie mam.- Przytuliłam go i zostałam porwana do tańca przez dziadka.

-Przystojniaczek słoneczko.-  Zaśmialiśmy się i już wiedziałam, że dziadek znajdzie wspólny język z Michałem. Przetańczyłam z nim kilka piosenek, by potem wpaść w ramiona taty.

-Rozchwytywana?

-Na szczęście nie.- Pocałował mnie w czoło i zeszliśmy z parkietu, żeby udać się na obiad. Usiadłam koło Michała, który był pochłonięty rozmową z moją babcią. Zajrzałam na kopertówki gdzie był i mój i Miśka telefon. Zostaliśmy zasypani masą nieodebranych połączeń przez Bartmana. Nie wiem o co mu chodziło, więc wyciszyłam telefony, zablokowałam ekrany i włożyłam je do torebki.

-Oleńka muszę ci powiedzieć, nareszcie znalazłaś porządnego faceta.- Michał objął mnie ramieniem a ja uśmiechnęłam się do babci, która za chwilkę została porwana przez państwa młodych. Wyszli z budynku, nie wiem o co chodzi.

-Jak tam?- Zapytałam nieśmiało Michała a ten pocałował mnie i dalej obejmował mnie jednym ramieniem a drugą rękę złączył wraz z moją.

-Dobrze. Twoja babcia jest naprawdę spoko babką. Generalnie wszyscy tu są bardzo sympatyczni.- Uśmiechnęłam się a po chwili zajęliśmy się jedzeniem i jak zawsze byliśmy pochłonięci rozmową z przeróżnymi ludźmi. Po obiedzie ruszyliśmy z parą młodą na sesję zdjęciową w plenerze koło pałacyku. Nawet Misiek załapał się na kilka zdjęć. Pani fotograf była bardzo sympatyczna i generalnie podeszła do wszystkiego bardzo profesjonalnie.

-Cóż no to może zróbmy teraz zdjęcie wspólne.- Adama osoba towarzysząca to jego żona, która była totalną blacharą i nie dało się jej słuchać. Ciągle coś jej się nie podobało.

-Bardziej mi i mojemu małżonkowi odpowiada prawa strona.- Spojrzałam na siebie z Miśkiem i przeszliśmy na lewą stronę.

-Prezentujemy najpiękniejszy uśmiech.- Michał objął mnie rękoma w talii i uśmiechnęliśmy się najpiękniej jak tylko potrafiliśmy.- Dziękujemy.- Złapałam Miśka za rękę i ruszyliśmy do pałacyku gdzie zabawa trwała, a my dołączyliśmy się od razu do tańca.

Próba nadrabiania zaległości jest :) może się udaaaa :) tymczasem zostawiam was z tym kochane i dziękuje za to, ze ktoś tu jeszcze jest! To wiele dla mnie znaczy :) Pozdrawiam!
xoxo Ogonodraszki

piątek, 14 listopada 2014

XXVII

Do października każdy dzień wyglądał podobnie. Ja wróciłam do pracy w agencji a Michał skończył sezon reprezentacyjny i wrócił do Jastrzębia.

- Ola nie uśmiechaj się tak sztucznie. Więcej naturalności!- Poprawiłam uśmiech, ale już nie chciało mi się stać przed obiektywem aparatu, bo już jestem myślami w domu z Michalem , kiedy będziemy szykować się na wesele. Michał przyjedzie późno wieczorem a ja już się nie mogę doczekać jak go zobaczę. Stęskniłam się za nim.
-Kończymy zdjęcia na dziś.- Usiadłam koło fotografa i przeglądaliśmy zdjęcia.

-Całkiem niezłe.- Poklepał mnie po ramieniu a ja uśmiechnęłam się do niego i poszłam się przebrać w jakiś dres i wróciłam do domu. Zjadłam sałatekę i jeszcze raz obejrzałam dokładnie sukienkę. No w końcu będę świadkiem i muszę się dobrze prezentować. Mięta podobno wyszła z mody, ale idealnie będzie pasować do wystroju sali, krawatu świadka i krawatu Michała. Usłyszałam dźwięk kluczy, wyłączyłam światło i przeszłam do przedpokoju. Po dosłownie kilku sekundach zobaczyłam zmęczoną, ale uśmiechniętą twarz Miśka. Położył rzeczy i mocno się do niego przytuliłam obdarzając go soczystym całusem.
-Cześć piękna.- Klepnął moja pupe i pocałował moje czoło.

-Cześć Miśku.- Zabrałam jego garnitur, który sama osobiście wybierałam i powiesiłam w sypialni na stojaku.- Zakładam, że jesteś głodny!- Widziałam jak leży na kanapie, musi być bardzo mocno zmęczony, bo jego oczy wyglądają jakby chciały iść już spać.- Zrobiłam dla ciebie stek.- Wrzuciłam kawałek mięsa na patelnię, przygotowałam sałatkę. Kiedy mięso było gotowe polożyłam je na talerzu, zabrałam sztućce, sok i zaniosłam do salonu. Michał spojrzał na mnie kątem oka, wstał i zabrał się za jedzenie.

-Jesteś aniołem!- Pocałował mnie i zabrał się za jedzenie i opowiadanie tego co dzieje się w klubie.- Ogólnie cieszę się, że Zbyszek wyjechał, bo myślę, że nasze potyczki miedzy klubowe mogłyby skończyć dla nas źle.- Spojrzał na mnie konspiracyjnie i wybuchliśmy śmiechem.- Przecież wiesz, że ja bym muchy nie skrzywdził!

-Misieeek!- Pocałowałam jego czoło.- Idę pod prysznic a ty jak zjesz to wynieś do kuchni i włoż do zmywarki.- Wstałam z kanapy i poszlam do łazienki. Zrezygnowałam z prysznica i zrobiłam sobie kompiel a kiedy wyszłam opatulona w gruby szlafrok po piżame zobaczylam w sypialni słodko śpiącego Miśka. Przykryłam go dokładnie kordłą, ubrałam piżamę i położyłam się koło niego. Po chwili poczułam jak przysuwa się do mnie, mocno się przytula i całuje mój kark. Tego właśnie mi brakowało, bezpieczeństwa i mojego całego świata, które leży obok mnie.

wtorek, 23 września 2014

XXVI

Poranek był koszmarny, nie dość, że nie mogłam zmrużyć oka to na dodatek kiedy w końcu się udało, szybko się obudziłam. Szybko wstałam i poszłam do kuchni, nastawiłam czajnik z wodą na kawę i oparłam głowę o wiszącą szafkę. Była chłodna, kojąca, ale zamknięte oczy przypominały zdarzenia wczorajszego dnia. Kiedy przypomniało mi się każde szarpnięcie, uderzenie w twarz, poczułam dreszcze i kilka łez na policzku. Woda się gotowała, a ja nie miałam wewnętrznej siły, aby ją zalać.

-Ej mała...- Michał wyłączył wodę i mocno mnie przytulił.- Chcesz spalić taki przepiękny czajnik, gdzie my kupimy taki drugi?- Pocałował mnie w czoło i nie wypuszczał z objęć. Nie chcę żeby wyjeżdżał, tak bardzo nie chcę.

-Przepraszam.- Spojrzałam na niego a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

-Za co ty mnie przepraszasz co? Za czajnik, czy za łzy, które w tej sytuacji są normalne?- Odgarnął mi włosy z twarzy i mnie pocałował, a jego usta były kojące. Mocno się w nie wpiłam,
a potem to zakończenie było w łóżku, ale tak bardzo się cieszę, że tak się stało, bo całe emocje ze mnie zeszły a ja wyluzowałam się.

-Zjemy coś na mieście?- Spojrzałam na Michała a on wybuchł niepohamowanym śmiechem. Jej no co znowu głupiego zrobiłam.- Zabawnie Miśku.- Pocałowałam go i wstałam udając się pod prysznic. Letnia woda delikatnie obijała się o moje ciało, a dla mnie to była ogromna rozkosz. Wysuszyłam ciało grubym puchowym ręcznikiem i owinąwszy się w szlafrok poszłam do sypialni, gdzie się ubrałam, ogarnęłam i wróciłam do salonu gdzie Misiek leżał i rozmawiał przez telefon z nie wiem kim. Nie musiałam się domyślać z kim, bo jego ton był bardzo ciężki, wręcz krzyczał. Kiedy skończył gadać, obrócił się w moją stronę i mocno się do mnie przytulił.

-Jesteś moim największym szczęściem, wiesz o tym?- Spojrzał na mnie a ja szeroko się uśmiechnęłam. Nie powiem, jak na razie nie oczekiwałam od niego aż takich wyznań, ale chyba te słowa z jego ust coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że on niebawem też będzie moim największym szczęściem. Pocałowałam go i mocno się przytuliłam.- Chodźmy coś zjeść, bo jestem strasznie głodny a musimy jeszcze coś załatwić i po południu mam już trening w Spale.

-Okej.- Zabrałam torebkę i wyszliśmy z mieszkania. Możliwe, że nie zachowywaliśmy się tak beztrosko jak zawsze, ale widziałam że Michał musiał się nieźle nagimnastykować, żebym nie myślała, o tym wszystkim co mnie spotkało.- Michaaaaaał! Proszę no!

-Nie wchodzimy tam.- Poszedł dalej a ja ze łzami w oczach spojrzałam w witrynę sklepową. Przepiękna czarna sukienka z delikatnym kryształowym zdobieniem. Stanęłam i przypatrywałam się Miśkowej posturze, która za chwilkę się zatrzymała
i obróciła w moją stronę. Oparł ręce na biodrach i spojrzał w moją stronę a ja szybko do niego podbiegłam i rzuciłam się na niego. Nogami oplotłam jego obręcz miedniczą i mocno się przytuliłam.- Olka!

-Proszę Misiek!- Spojrzałam w jego oczy a on się uśmiechnął okręcił mną kilka razy wokół własnej osi i poszliśmy w stronę tego sklepu. Weszliśmy a ekspedientka mocno się do nas uśmiechnęła i pokazała nam sukienkę. Michał usiadł na ładnej białej skórzanej sofie a ja poszłam się przebrać. Jak pięknie wyglądała na manekinie tak i na mnie całkiem nieźle. Wyszłam
z przebieralni i poszłam się mu pokazać. Grzebał coś w telefonie i delikatnie zerknął jak wyszłam. Jego uśmiech się powiększał.

-Z tymi trampkami wyglądasz zjawiskowo.- Spojrzałam na swoje biało nie białe conversy
i roześmiałam się.- Przepięknie.- Pocałował mnie.- Bierzemy.- Podszedł do ekspedientki a ja poszłam się przebrać. Kiedy wyszłam z przymierzalni i oddałam sukienkę miłej pani, przytuliłam się do Miśka.

-Dziękuję.

-Wszystko dla ciebie.- Zabrał kartę z paragonem oraz papierową torebkę a ja mocno złapałam jego dłoń i wyszliśmy ze sklepu.- Mam nadzieję, że następnym razem wymyślisz coś jeszcze bardziej kreatywnego. Ludzie mieli nas za kretynów.

-Ja bym powiedziała, za cholernie szczęśliwych ludzi.- Pocałował mnie w czoło i wróciliśmy do mojego mieszkania, gdzie spędziliśmy resztę wolnego czasu. Po czternastej Michał wrócił do Spały a ja pojechałam na siłownię i do rodziców. Trening był kolejnym sposobem na to, aby totalnie zapomnieć o życiu a kolacja u rodziców poprawiła mi humor o sto osiemdziesiąt stopni. Przy okazji dostałam zaproszenie na ślub i przyjęcie weselne mojego brata. Cóż  musimy
z Michałem zaklepać sobie pierwszy weekend października. Mam nadzieję, że będzie mógł się wyrwać od siatkówki.

-Dziękuję za kolację, była przepyszna.- Przytuliłam mamę i ucałowałam jej polik.

-Mam nadzieję, że nie będziesz już nas aż tak mocno zaniedbywać.- Mama spojrzała na mnie
z wyczekiwaniem a ja westchnęłam.- Nie musisz odpowiadać. Mimo wszystko i tak cię kochamy córeczko.- Pocałowała moją skroń i zabrała talerze do kuchni, a ja resztę naczyń a potem odziałam się w sweterek, zabrałam torebkę i postanowiłam wrócić do domu. Zahaczyłam jeszcze o bar sałatkowy, żeby mieć śniadanie na jutro i wróciłam do domu. Dokładnie zamknęłam drzwi, wzięłam prysznic i poszłam spać.


Lecimy z tematem! :)
Klasa maturalna, nie mam aż tak duużo czasu na pisanie, ale staram się! :)
Pozdrawiam :* 

niedziela, 24 sierpnia 2014

XXV

Po południu Michał poszedł na siłownię i odwiedzić swoją ciocię, która kiedy dowiedziała się od jego mamy, że ten jest w Warszawie nieźle go zjechała przez telefon, że jej nie odwiedza... Co zrobisz nic nie zrobisz. Ja w tym czasie mogłam troszkę poszaleć i przygotowałam kolację, dosyć romantyczną kolację. Nie no spoko, zamówiłam owoce morza a sama tylko przygotowałam krewetki na ostro. Przebrałam się w moją nową, cudowną niebieską sukienkę, wybór mojej mamy rzecz jasna, zabrałam się za dekorowanie salonu. Świece zapachowe, o mamo uwielbiam, mnóstwo poduszek i nagle ktoś puka do drzwi. No pięknie. Szybko pomalowałam usta czerwoną pomadką i podeszłam otworzyć drzwi a tam jak zawsze Zbigniew Bartman.

-Znowu ty, nie masz własnego życia.- I ta modlitwa, żeby Michał jak najszybciej wrócił. Zabrałam telefon z kuchni i napisałam do niego smsa, że Zbyszek jest u mnie i chciałabym, żeby szybko wrócił.

-Twoje przywitanie jak zawsze miłe.- Usiadł w kuchni i obracał kieliszek do wina.- Widzę na kogoś czekasz, może na mnie?

-Nie myślałam, że jesteś aż tak żałosny.- Spojrzałam na niego z kpiną, a on wstał i był coraz bliżej mnie, a za mną tylko blat, nie było jak uciec, no powiedzmy sobie szczerze nie jestem postury Bartmana i nie dało się uciec.- Nie bądź taki pewny siebie i odsuń się ode mnie.- Położył mój telefon na blacie a sam złapał moje ręce i jedną ręką przytrzymał je za moimi plecami. Gula w gardle była coraz większa a mnie chciało się płakać. Gdyby na jego miejscu był Michał to ja byłabym w siódmym niebie, ale był Bartman, który o miłości nie miał bladego pojęcia.

-No i co teraz powiesz mała?- Delikatnie drugą dłonią przejechał po moim udzie a ja wzdrygnęłam się, jego dłonie były strasznie zimne i czułam, że wobec mnie nie miał zbyt przyjemnych planów. Po moim policzku spłynęła łza, zaczynałam się czuć coraz straszniej i błagałam Boga, żeby Michał wrócił. Kiedy w końcu jego dłoń wylądowała na moim policzku a jego twarz przybliżała się do mojej poczułam, że nie będzie mną pomiatał i oplułam jego twarz, ale po tym zdarzeniu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Bartman jest aż tak perwersyjny i wyuzdany. Mocno złapał mnie za ręce i położył na stole a ja czułam, że to mój koniec. Słyszałam tylko dźwięk rozpinanego paska i po prostu teraz chciałabym, żeby był mój koniec. Coraz bardziej jego biodra przytwierdzone były do moich i kolejna prośba płynąca z moich ust.

-Zbyszek błagam nie rób tego...- Jednak on się nie odzywał tylko podwinął delikatnie materiał mojej sukienki a koronkowe majtki były żadną ochroną przed jego planem.- Zbyszek!

-Zamknij się!- Mocno uderzył mnie w twarz a ja tylko płakałam, ale po chwili kiedy jeszcze nie do końca czułam go w sobie, drzwi od domu się otworzyły a kiedy Michał zobaczył Zbyszka i moją twarz, czerwoną, napuchniętą, odtrącił go, obalił na ziemię i mocno przywalił kilka razy w twarz. Szybko wstałam i uciekłam do pokoju, a dobiegający do mnie tekst.

-Zaraz ci kurwa utnę jaja, taki z ciebie przyjaciel?- I mocne uderzenie. Przez kilka minut panowała cisza, a ja zwinęłam się w kulkę na moim łóżku pod kołdrą a po kolejnych kilku minutach słyszałam ciche skrzypnięcie drzwi i jakieś ciało, które położyło się koło mnie. Delikatnie się wzdrygnęłam, ale za chwilkę przytuliłam się do Michała i rozpłakałam, a on gładził moje włosy.

-To miał być nasz wieczór, bo przecież jutro musisz wracać.- Zaszlochałam a on mnie pocałował.

-To dalej jest nasz wieczór i nie jest teraz ważne co zrobił ten kretyn.- Popatrzył na mnie i otarł mi łzy.- Ważni jesteśmy my, ty i ja i to, że pomimo przeciwności losu, kilometrów jesteśmy ze sobą i po prostu się kochamy.- Brzmiało to pokrzepiająco, ale też troszkę jak zaręczyny, ta myśl mnie rozbawiła.- No i to w tobie uwielbiam najbardziej.- Pocałował mój nos i mocno mnie przytulił a potem poszedł do kuchni i wrócił z jedzeniem przygotowanym na talerzach i winem.

-Chcesz mnie teraz upić i doprowadzić do rozkoszy z okazji tego, że jest to naprawdę dobre jedzenie?- Zaśmiał się i siadając koło mnie delikatnie klepnął mnie w czoło.

-Widzę, że wszystko powoli wraca do normalności, kochanie.- Nalał nam wina i uniósł kieliszek- Za to, żeby przykrości były za nami a przed nami to co sprawia radość.- Ależ on ma dziś głębokie myśli.- Smacznego.

-Smacznego.- Pocałowałam go i zaczęłam zajadać się krewetkami na zmianę z ostrygami. Uwielbiam takie jedzenie i jeszcze bardziej jeść je w takim towarzystwie. Resztę wieczoru spędziliśmy na zajadaniu się pysznościami i oglądaniu serialu, a potem poszliśmy zaznać kąpieli i spać, bo intensywność tego dnia, oraz wszystkie petardy, który wybuchały w rękach doprowadziły mnie do kilku chwil wylanych łez i strachu przed jutrem, kiedy Miśka już niestety nie będzie ze mną.


Hardcore!
No to poleciałam, ale mam nadzieję, że fanki Bartmana nie zlinczują mnie... Fakt jest taki, że go nie lubię, ale to nie wpływa na opowiadanie, dlatego że tu staram się być obiektywna :) \

Pozdrawiam :)
Ogonodraszki xoxoxoxo

wtorek, 19 sierpnia 2014

XXIV

-Oho, kogo me oczy widzą.- Uśmiechnęłam się zadziornie a on przytulił mnie i wpakował mi się na chatę.

-Dobre wino?- Pokiwałam, że tak, a za chwilkę widziałam jak moje ulubione wino wylądowało w jego gardle.- Jak tam?

-Dobrze, a tam?- Usiadłam obok niego na kanapie i spojrzałam na jego wyraz twarzy kątem oka. Zastanawiałam się o co mu chodzi.

-Dobrze. Asia w Niemczech, pojechała na tydzień na jakieś praktyki.

-Oho i z tego powodu do mnie przyszedłeś... Mogłeś chociaż wcześniej zadzwonić, albo coś.- Spojrzałam na niego a on za chwilkę coraz bliżej się przysuwał. Robi się niebezpiecznie.- Zbyszek, przestań.- Spojrzał na mnie bacznie, a ja wstałam i poszłam do kuchni, zagotował się właśnie makaron.- Może chcesz coś do jedzenia? To jedyna rzecz, którą mogę ci zaoferować.- Wychyliłam głowę przez drzwi do kuchni, a Bartman trzepnął ręką o kanapę i przyszedł do kuchni. Usiadł na jednym z krzeseł. Nałożyłam mu makaronu i sosu, potem sobie i tak nie powiem bardzo dziwnie było mi spoglądać w jego twarz. Ciekawe o co mu chodziło.

-Jesteś z Michałem już ponad miesiąc, pracujesz jako modelka czy coś jeszcze?- Delikatnie wsunęłam do ust, makaron i spojrzałam na niego. Sam zainteresowany odłożył swój widelec i spoglądał na mnie bardzo wyczekująco.

-Nie, tylko modeling. Serio? Nie myślałam, że mnie za taką masz...- Spojrzał na mnie z pełnym uśmiechem i dokończył swoje danie. Szczerze mówiąc bałam się co będzie dalej.- A ty? Twoje zachowanie z salonu było co najmniej dziwne, o co ci chodziło?- Teraz ja odłożyłam swój widelec. Podparłam się na rękach i spojrzałam na niego, bardzo wyczekująco.

-Nic. Poniosło mnie. Przepraszam.- Uśmiechnęłam się i wzięłam ostatni kęs makaronu. Zebrałam talerze i włożyłam je do zmywarki a mój gość, poszedł do salonu i rozsiadł się na kanapie.- Spokojnie zaraz się zwijam, idziemy do kina z siostrą.- Nie no przecież ja wcale nie chciałam go wygonić.- Nocne seanse, wiesz to co rodzina Bartmanów lubi najbardziej.- Zaśmiałam się.

-No to ten tego, możesz już iść, muszę zadzwonić do Michała i jestem zmęczona.- Odprowadziłam go do drzwi i bardzo chciałam, żeby sobie jak najszybciej poszedł.- Fajnie, że wpadłeś.

-Gdyby Misiek nie był moim kumplem byłabyś moja, a tak mogę co najwyżej oglądać ciebie i twój piękny uśmiech przy jego ramieniu.- Zamurowało mnie, totalnie... Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Pocałował moje czoło i wyszedł, a ja nie mogłam się otrząsnąć. Nawet nie zadzwonił do Michała, po prostu poszłam się położyć spać. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Za dużo niespodzianek jak na jeden dzień.
Następnego dnia, po zaskakująco dobrze przespanej nocy uśmiechnęłam się na samą myśl, że Bartman ma już narzeczoną, mam nadzieję, że go tak szybko nie wypuści ze swoich rąk. Wstałam i poszłam nastawić wodę na kawę, a w tym czasie wzięłam szybki zimny prysznic na pobudzenie. Nie lubię mieć tyle dni wolnych, nie wiem co mam ze sobą począć. Kiedy dokładnie wycieram ciało, grubym puchowym ręcznikiem słyszę telefon. Szybko się owinęłam i poszłam do salonu. Kiedy zobaczyłam Miśkową mordkę na ekranie od razu odebrałam.

-Cześć piękna.- Awrrr... To chyba już nigdy się nie zmieni, zawsze będę tak reagować na jego baryton w tak przepięknym przywitaniu.

-Cześć Miśku. Jak tam?

-A właśnie dojeżdżam do Warszawy, mam nadzieję, że jesteś w domu. Będę za trzydzieści minut tak myślę.

-No dobrze. Będę czekać. Buziaczki.

-Kocham cię wariatko.

-Ja ciebie bardziej.- Cmoknęłam w słuchawkę i choćby niebo i ziemia się poruszyły nic mi już humoru nie popsuje. Banan na ryju i idziemy się ubrać, a potem zrobić jakieś przepyszne śniadanko. Będąc w trakcie przygotowywania naleśników ktoś zapukał do mych drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam najpierw ogromny bukiet kwiatów a później Miśka. Mocno się na niego rzuciłam i pocałowałam go. Nogą zamknął za nami drzwi i za chwilkę byliśmy już na kanapie.

-Stęskniłem się.- Cmoknął moje usta, a ja szeroko się uśmiechnęłam.

-Ja stęskniłam się mocniej!- Pocałowałam go i wstałam, aby wstawić przepiękne białe tulipany do wazonu.

-Co tam pichcisz na śniadanie kobieto.- Uśmiechnęłam się i za chwilkę widziałam jak przychodzi sprawdzić.- Naleśniki, moje ulubione!- Pocałował mnie w czoło i poszedł do łazienki a ja zabrałam się za smażenie tych pyszności.- Ładnie Ci w tej przymałej koszulce, czy to aby nie specjalnie.- Jego ręce wylądowały na moich biodrach, delikatnie jeździły po zakończeniu moich czarnych fig.

-Absolutnie nie. - Uśmiechnęłam się i poczułam jak całuje moją szyję i siada na krześle. -Może najpierw coś zjesz. Na pewno nic nie jadłeś i jesteś głodny.- Pocałowałam go i postawiłam naleśniki na stole. Usiadł i cały czas wpatrując się we mnie nakładał czekoladę na naleśnika a potem zajadał go. Przecież wiedział jak na mnie działa.- Misiek...

-Tak?- Spojrzał i delikatnie uśmiechnął się. Cały Michał.

-Idę się przebrać i jedziemy na zakupy. Nie ładnie ci w tej bluzie.- Pocałowałam go i ruszyłam do sypialni, aby się przebrać i ogólnie ogarnąć.

-Jak zawsze musisz wtrącić swoją uwagę...- Wparował do pokoju, obalił mnie na łóżko i zaczął gilgotać.- No i co powiesz teraz maleńka?- Pocałował mnie i nie przestawał gilgotać, nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.

-Kocham cię?- Cmoknął moje czoło i wyszedł. Niech ktoś mi powie, że jest normalny, to bardzo chciałabym go poznać. Szybko się ogarnęłam i mogliśmy podbijać Warszawę.- Moim czy twoim?- Uśmiechnęłam się do niego i widziałam jak rzuca w moją stronę swoimi kluczykami.- Odważna decyzja.

-Przecież wiemy, że lepiej znasz Warszawę.- Uśmiechnęłam się i wyruszyliśmy na podbój  Warszawy, całkiem fajnym białym infiniti. Może sobie też taki sprawię, bo spodobał mi się.- Mam nadzieję, że nie chcesz tak bardzo szaleć.

-Czy wyglądam na szaloną osobę?- Zrobiłam zeza i zaparkowałam samochód pod galerią.- Nie marudź i chodź.

-Oj Olka.- Złapał moją rękę i poszliśmy do galerii handlowej, gdzie poszaleliśmy a co. No komu jak komu, ale nawet Miśkowi spodobało się wygłupianie w sklepach. 



Muzyka Justina Timberlaka działa niezwykle motywująco.
Totalnie zapomniałam o blogu, pewnie dlatego, że dość dużo dzieje się w moim życiu ostatnio.
Kontynuuję, mam nadzieję, że jeszcze tutaj jesteście :)
Pozdrawiam :))))))

poniedziałek, 9 czerwca 2014

XXIII

Gdybym zaczęła ten post od tego, że obudziłam się rano byłoby to kłamstwem. Obudziłam się o trzynastej i kiedy przetarłam oczy pierwszą rzeczą było sprawdzenie telefonu. Kilka nieodebranych połączeń i jeden sms. Otworzyłam go i na mojej twarzy zagościł uśmiech. "Miłego dnia wolnego, zadzwonię późnym wieczorem, kocham cię. M :*" Dzień stał się piękniejszy. Wstałam, spojrzałam w lustro i stwierdzam, że jestem wielką szczęściarą. Tradycyjnie zrobiłam sobie kawę i usiadłam na balkonie, słoneczko delikatnie pieściło moje poliki, co przyprawiało mnie o wielką rozkosz.

-Olka!- Spojrzałam przez drzwi balkonowe i zobaczyłam moją mamę. Pełno zakupów i ona jak zawsze nienagannie ubrana i w nienagannie złym humorze.

-Miło cię widzieć mamo.- Podeszłam do niej i pocałowałam jej polik. Zabrałam zakupy i położyłam na stole, a sama zainteresowana usiadła na kanapie w niewielkim salonie. Mam nadzieję, że nie nabawi się klaustrofobi czy czegoś podobnego.

-Zabieram cię na zakupy, muszę się rozerwać.

-Coś nie tak w firmie?

-Wszystko dobrze. Idź się ubierz kochanie.- Widziałam jej smutny uśmiech, co mogłam zrobić? Uśmiechnęłam się i poszłam szybko się w coś ubrać, a potem wyruszyłyśmy na podbój Warszawy, przynajmniej nie mam ograniczonego budżetu, mama to mama w końcu.

-A jak z Michałem?- Podjechałyśmy pod "Złote Tarasy" a ja uśmiechnęłam się, mam nadzieję, że to powiedziało jej wszystko.

-Dobrze, że znalazłaś sobie porządnego faceta.- Przytuliłam ją, bo wiem, że mój facet jest super. Po przekroczeniu progu galerii zaczęło się istne zakupowe szaleństwo i milion zdjęć w lustrze. Co ja mogę za to poradzić, że tak to uwielbiam? Kolejna sukienka, para szpilek, spodnie, koszulka, koszulka... Jejku ciekawe kiedy w końcu moja mama nauczy mnie co to oszczędność.

-A jak tam u Huberta?- No tak, to się nazywa być wyrodną siostrą, nawet nie wiem co dzieje się u mojego brata.

-Dobrze, zamówili już salę z Madzią, niedługo będą rozsyłać zaproszenia. Cieszę się, że im się układa.- Zobaczyłam jej pełen radości mamowy uśmiech i cieszę się, że jest szczęśliwa. Apropo u mojej mamy nie często można zobaczyć pełen uśmiech, pewnie to wynika z faktu, że jest strasznie poważną osobą, jak przystało na prawdziwą panią prezes wielkiej sztucznej korporacji.

-Myślisz, że w tym będzie dobrze.- Przymierzyłam kolejną sukienkę tym razem w białym odcieniu. Mama spojrzała na mnie krzywo i przyniosła mi niebieską pudrową sukienkę. Od razu skojarzyła mi się z cukierkiem.- Mamooo...

-Przymierz.- Wróciłam do przebieralni, myk myk i miałam pudrowe cudo na sobie. Pasowała idealnie. Ubrałam nowe szpilki i wyszłam z przebieralni.

-Misiek zakocha się jeszcze raz.- Spojrzałam krzywo na mamę, czy oby ktoś mi jej nie ukradł i strzeliłyśmy sobie #selfie w lustrze. Poszło na instagrama, a ja przebrałam się w mój kochany dresik i poszłam do kasy zapłacić. Wyczuwam jakiś romantyczny wieczór jak przyjedzie Michał.
Po zakupach poszłyśmy na kawę, a po nich mama zawiozła mnie do domu, a ja urządziłam sobie iście babski wieczór z Katarzynką zapominając o Bożym świecie. Dwie butelki wina, podziałały na nas, choć nie aż tak jak to jest w naszym zwyczaju, ale jednak. Około trzeciej po Kasię przyjechał jej mężczyzna a ja położyłam się spać.
Rano obudziłam się i zobaczyłam za oknem przepiękne słoneczne niebo. Uśmiechnęłam się i zerknęłam na telefon, gdzie miałam kilka wiadomości, w tym wiadomość od Jana, że mam płatne wolne do końca miesiąca. Taka wiadomość na początek dnia, cudowanie! Dwa tygodnie leniuchowania jak milion na loterii.
Napisałam od razu do Michała, że nie musi się martwić o moje wolne, bo mam urlop. Mam nadzieję, że się ucieszy. Oczywiście z tej okazji postanowiłam zrobić sobie płatki owsiane z owocami i leżałam przed telewizorem oglądając jakiś program śniadaniowy. Można byłoby w sumie ruszyć się na siłownię. Tak też się stało, odziałam się w dres, spakowałam strój na siłownię i popijając kawę z mleczkiem poszłam na siłownię. Na siłowni spotkałam dawnego trenera personalnego, nic się nie zmieniło, dalej tak bardzo kochany przez publikę. No w końcu ludzie kochają ludzi, którzy uwielbiają ich rozbawić. Po siłowni wyszłam mega zmęczona, ale i szczęśliwa, praca nad sobą bardzo podnosi moralność i pewność siebie. Pojechałam na obiad do baru sałatkowego a potem wróciłam do domu i zabrałam się za sprzątanie. Wieczorem usiadłam z lampką wina przed telewizorem i oglądałam jakieś romansidło, aż przyszedł do mnie zaskakujący gość. Zamiast korzystać z przymusowego wolnego od siatkówki, wpadł do mnie i przypomniał mi się jeden z wieczorów kiedy się poznaliśmy.


Zgłaszam obecność :)
Upały i choroba nie pomagają, ale mam nadzieję, że dodam jeszcze kilka rozdziałów przed wyjazdem :)

Spełniona, szczęśliwa i w pełni uśmiechu, pozdrawiam Miśki! <3

xoxoxo
Ogonodraszki

                               "Nic nie warte znajomości po czasie tracą wartość.
                                        U mnie z ludźmi jak z rapem, nie ilość tylko jakość"  

sobota, 17 maja 2014

XXII

- Musisz jechać? Nie możesz zostać?- Odgarnął mi kosmyk z twarzy i delikatnie ułożył dłonie na obu policzkach. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się.

-Jutro muszę być w pracy, mam strasznie ciężką sesję.- Poczułam jak delikatnie muska moje wargi. Objęłam jego szyję rękoma i nie chciałam, żeby ta chwila się kończyła.- Zobaczymy się niedługo, przecież dostaniesz wolne na dwa dni.

-Przyjadę do Warszawy i nie wypuszczę cię do pracy.- Pocałował moje czoło, a ja mocno się do niego przytuliłam.- Jedź. Kocham cię i uważaj.- Pogroził mi palcem a ja mocno się do niego przytuliłam. Uwielbiam takiego Miśka.

-Kocham cię.- Pocałowałam go i wsiadłam do auta. Zapięłam pas i z piskiem opon ruszyłam do Warszawy.


                                                                 Spalska perspektywa.

Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Zibi pakował się, aby jutro pożegnać się ze Spałą.

-Ola pojechała?

-Yhym.- Nieporadnie wyciągnąłem telefon z kieszeni i rzuciłem go na stolik.- Spakowany?

-Już kończę. Szkoda, że muszę wyjeżdżać.- Usiadł zrezygnowany na łóżko, a ja usiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu.

-Będziesz miał czas na dłuższe wakacje.- Zaśmiałem się i oberwałem w potylicę.- Asia się ucieszy.

-Ach tam. Idę do Igły.- Zabrał telefon i wyszedł a ja spojrzałem w okno i uśmiechnął się do siebie. No w końcu jestem szczęśliwy. Otworzyłem laptopa i jak zawsze pochłonęła mnie jakaś fascynująca gra. Około dwudziestej trzeciej zadzwoniła Ola.

-Dojechałam, jestem cała.- Uśmiechnął się słysząc jej głos.

-Cieszę się.- Poczułem jak się uśmiechnęła.- O której idziesz do pracy?

-Na jedenastą. Jejku mam nadzieję, że jakkolwiek mi się to opłaci. Choć mam ochotę rzucić to w cholerę.- Zaśmiałem się, ona i jej optymizm.- Idę się ogarnąć i spać, a ty nie graj za długo. Zadzwonię jutro jakoś jak będę miała przerwę.

-Dobrze. Kocham cię, śpij dobrze.

-Kocham cię Misiu.- Cmoknęła w słuchawkę i się rozłączyła a ja uśmiechnąłem się zamknąłem grę i poszedłem pod prysznic a potem spać. Jutro ciężki dzień, dużo pracy i wyjazd przyjaciela. Szkoda...


                                                                      Warszawa

-Auć!- Delikatnie rozmasowałam czoło i trzepnęłam ręką szafkę wiszącą nad zlewem. Postawiłam czajnik na płytę elektryczną, nasypałam do kubka kawę i usiadłam na blacie wraz z tabletem czytając nowinki ze świata. Jest dziewiąta, a ja już jestem na etapie kawy, więc może dziś nie spóźnię się do pracy? Sama nie wiem. Zalałam kawę i po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko do nich podeszłam i zobaczyłam jakaś laskę, brązowe włosy, przy kości, z mocno pomalowanymi ustami na czerwono.

-Słucham?- Uśmiechnęłam się, bo szczerze mówiąc nie znałam babki, więc no. Na komornika nie wyglądała, ale chyba rachunki mam popłacone. Może jakiś adwokat? Sama nie wiem.

-Ola Wilant?

-Tak. W czym mogę pomóc?- Założyłam ręce w goście, że jestem cwaniakiem i spojrzałam na nią.- Wie pani normalni ludzie, w tym ja, teraz szykują się do pracy i nie wygrali czasu na loterii, więc jakby mogła się pani sprężać.- Zobaczyłam zakłopotanie na jej twarzy i uśmiechnęłam się.

-Michał wybiera raczej wyrachowane kobiety.- No to już wiedziałam z kim mam do czynienia.

-W sumie o gustach się nie dyskutuje, a jeżeli chcesz to przedyskutować z Michałem to mogę cię zapisać na wizytę, jednakże będziesz tyle czekać ile do dobrego specjalisty w tym kraju. Żegnam.- Zamknęłam drzwi by po chwili je znowu otworzyć.- Prywatnie nie przyjmuje i pozdrowię go od ciebie. Cześć.- Teraz już faktycznie zamknęłam drzwi i dokończyłam kawę. Przedziwna kobieta. Dopiłam kawę i poszłam się ubrać. Kiedy się ogarnęłam zabrałam torebkę, klucze i wyszłam z domu. Stanęłam przed kamienicą w poszukiwaniu samochodu zobaczyłam ją siedzącą w kawiarni na przeciwko, piła kawę i głupio się uśmiechała do faceta na przeciwko niej. Wsiadłam do auta
i pojechałam do agencji, gdzie zastałam totalny harmider i totalnie nieogarniętych ludzi.

-Ola jak dobrze, że się nie spóźniałaś.

-Cześć Jan.- Uśmiechnęłam się do niego i przyjęłam jego cenną uwagę jako komplement. Udałam się do garderoby, gdzie czekała na mnie Ala.

-Cześć Ala.- Przytuliłam ją, rzuciłam swoje rzeczy na kanapę i usiadłam na krześle przed lustrem.

-Cześć. Ciężka sesja się zapowiada, więc zabieramy się do pracy.- No i się zaczęło, czesanie, malowanie, potem przebieranie i milion zdjęć, z których i tak na pewno udało się może tylko dziesięć. Po godzinie pstrykania, Magda z recepcji przyniosła mi kawę i sałatkę. Jak dobrze, że ta kobieta pracuje tutaj, jest cudowna. Usiadłam koło Marka fotografa i przeglądałam zdjęcia.

-Tutaj strasznie ładnie uśmiechnęłaś się.- Popatrzyła na mnie a ja, uśmiechnęłam się do niego.

-Dużo jeszcze tych zdjęć?

-Jeszcze 4 stroje, a na razie mamy tylko jeden.

 -O mamo.- Zerknęłam na zegarek, było po dwunastej.- Idę zadzwonić do Michała.- Wyrzuciłam do pobliskiego kosza puste opakowania i ruszyłam do garderoby. Szybko odnalazłam telefon
i wybrałam numer do Michała. Niestety nie odebrał, ale mam nadzieję, że oddzwoni po obiedzie, treningu. 
Z agencji wyszłam po dwudziestej pierwszej. Zmęczenie dawało mi w kość, ale cieszyłam się, że jutro mam wolne. Wsiadłam do auta i zerknęłam na telefon, brak nieodebranych połączeń. Westchnęłam i ruszyłam do domu, pod którym spotkałam Karola. Nie chciało mi się z nim gadać, więc szybko poszłam do domu i rzucając wszystko na kanapę poszłam pod prysznic. Kładąc się spać, zerknęłam na telefon. Na tapecie miałam uśmiechniętą Miśkową buźkę. Wybrałam jego numer, ale po kilku sygnałach nie odbierał. Napisałam sms-a życząc miłej nocy, położyłam telefon na podłogę a sama poszłam spać.


Jestem ;)

Pozdrawiam i do następnego :) 

xoxoxo
Ogonodraszki

niedziela, 20 kwietnia 2014

XXI

Po powrocie do Warszawy jakoś nie mogłam się za klimatyzować. Praca pochłonęła mnie totalnie. Problemem było znalezienie w ciągu dnia czasu, aby pójść na siłownie. Co zrobisz, nic nie zrobisz. Michał ciężko trenował w Spale, więc kontaktowaliśmy się ze sobą najczęściej w nocy, kiedy i ja i on nie mieliśmy już nic do roboty. Wydawało mi się, że tak funkcjonować można góra 3 dni, ale mnie udało się tak żyć prawie dwa tygodnie. Michał był ze mnie dumny, wiadomo. Dziś mogę cieszyć się z dnia wolnego, który postanowiłam dobrze wykorzystać i pojechać do Spały. Stęskniłam się za jego uśmiechniętą mordką.

-Słuchaj Ola, a ty przypadkiem nie będziesz miała pokoju na wynajem?- Jem sobie właśnie śniadanko w barze z moją miłością, czyli Kasią.

-A dla kogo?

-Dla Majki. Dostała się na studia i szuka czegoś w dobrej lokalizacji i przystępnej cenie.- Uśmiechnęła się do mnie, a ja w sumie lubię tą Majkę, ale w sumie nie wiem.

-Zastanowię się, przemyśle to logistycznie jak wrócę do domu i wtedy ci powiem.- Przybiłyśmy piątki, zawołałam kelnerkę, aby zapakowała mi kawę na wynos, zapłaciłam i wyszłyśmy.- Jaki masz plan na dzień?

-Jadę do Sebastiana i wracam jutro.- Przytuliłam ją.- A ty kierunek Spała?

-Trzeba korzystać póki mam wolne.- Pocałowałam jej polik i wsiadłam do auta. Zapięłam pas, wyciągnęłam telefon z torebki rzuciłam go koło skrzyni biegów i wyruszyłam na podbój Spały. Oczywiście droga mi się niemiłosiernie dłużyła, a za moje piractwo na drodze słono zapłacę. No tak około dwunastej byłam już pod ośrodkiem. Słońce grzało niemiłosiernie i jeżeli taka pogoda jest nad Polskim morzem, to chcę tam być. Zabrałam torebkę, kawę i nakładając okulary przeciwsłoneczne na nos, przeszłam się w stronę ośrodka. Zobaczyłam na jednym z miejsc parkingowych znajome warszawskie blachy, pewnie Dżoana postanowiła odwiedzić swojego boja. Weszłam do ośrodka i podeszłam do recepcji. Miła pani podała mi karteczkę z kluczem do pokoju. Otworzyłam biały skrawek papieru i zobaczyłam, że to liścik od Miśka. "Pewnie będziesz jak będę miał trening. Tu masz klucz od pokoju, a jeżeli chcesz przyjść to poproś panią z recepcji, ona pokaże ci co i jak. Buziaczki M."- Takie to tajemnicze.- Wyszeptałam, zamknęłam kartę i włożyłam do torebki.

-Przepraszam jeszcze raz. Którędy na halę, gdzie siatkarze mają trening?- Pani uśmiechnęła się, zawołała kolegę, aby ją chwilkę zastąpił i zaprowadził mnie na salę.

-Pani do pana Michała?

-To zależy jakiego?- Zaśmiałyśmy się.

-Kubiaka?

-Tak tak.

-Teraz prosto i już będzie pani na sali.

-Dziękuję ślicznie.- Kobieta szybko pognała do recepcji, a ja wolnym krokiem dokładnie oglądając pomieszczenie przeszłam przez korytarz i weszłam na salę. Panowie wylewali poty. Usiadłam sobie na jakieś ławeczce i napisałam sms do Kasi i mamy, że już dojechałam. Kiedy patrzyłam jak z pasją wykonują każde zagranie, upewniłam się, że tak też podchodzą do swojego życia poza boiskiem, ze stu procentowym zaangażowaniem. Siedziałam prawie godzinę i wpatrywałam się
w każdy ruch Michała, był taki słodki kiedy się denerwował, uśmiechał, krzyczał. Panowie skończyli trening po trzynastej.

-Cześć Asia.

-Cześć Krzysiu.- Uśmiechnęłam się, a za chwilkę byłam już w ramionach mojego mężczyzny.

-Stęskniłem się, wiesz?- Popatrzyłam na jego śliczną twarz i pocałowałam go.

-Ja też się stęskniłam.- Złapał moją dłoń i skierowaliśmy się do jego pokoju, aby mógł się przebrać i poszliśmy na obiad.- Cześć Zbyszek.

-O cześć.- Rzeczowy uścisk z Bartmanem, który dzielił pokój z Miśkiem a potem poszliśmy w trójkę a raczej w czwórkę, bo Dżoana, także stacjonowała w Spale, na obiad.

-Chodź.- Michał pociągnął mnie w jakiś daleki obszar sali, przez nikogo nie zajmowany.- Spędzimy trochę czasu, na spokojnie.- Pocałował mnie i poszedł po coś pysznego na obiad. Ufam mu i mam nadzieję, że nie uraczy mnie golonką. Po kilku minutach Michał pojawił się z obiadem.- Spokojnie, nie przyniosłem ci golonki.- Zaśmiałam się i zobaczyłam jakąś pysznie wyglądającą sałatkę
z kurczakiem.- Moja własna kompozycja, mam nadzieję, że będzie ci smakować.

-Na pewno Miśku.- Uśmiechnęłam się i nabiłam oliwkę oraz kawałek mięska na widelec.- Pyszne.- Zobaczyłam jego uśmiech, który za chwilę znikł pomiędzy furą mięsa. Sportowcy, sportowcy, sportowcy. Jedliśmy obiad ponad godzinę, nie mogliśmy się nagadać. Ale to o to chyba chodzi, aby nie stracić zdolności mowy, często jest to wielkim problemem w związkach, a ja cieszę się, że
i Michał i ja jesteśmy gadułami.

- Zmęczona?- Uśmiechnęłam się słodko w jego stronę a on mocno mnie przytulił. Więcej mi do życia nie potrzeba.

-Troszkę, ale spokojnie obalimy jakąś kawę i będzie dobrze.- Pocałowałam go i poszliśmy zanieść nasze tace, a potem nalać sobie kawy i wyszliśmy na dwór.- Jastrzębski Węgiel w przyszłym sezonie?

-Tak jutro podpisuje umowę. Opracujemy jakąś szybką drogę z Warszawy do Żor.- Zaśmiałam się.

-Może samolot? Wynajmiemy jakiś tani, na koszt klubu.- Michał usiadł na ławce i zaczął się śmiać, jak on tylko potrafi.- Zły pomysł?

-Utopia kochanie, utopia.- Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego tors popijając pyszną kawę
z mlekiem.

-Wiesz Michał?

-Co?- Uśmiechnęłam się w jego stronę.- No mów.

-Jutro- Poklepał mnie po czole i pocałował.

-Kocham cię wariatko.- Pocałowałam go w jego delikatne usta.

-Kocham cię Miśku.


Powrót :) 

Totalna pustka w głowie nie pomaga, ale jesteście WSPANIALI! ;) 
Jest was coraz więcej i moje serce z tego powodu się raduje! <3 

Pozdrawiam 
Ogonodraszki 

środa, 12 marca 2014

XX


- No co?

-Gówno. Rączki przy sobie.- Uśmiechnęłam się słodko i wróciłam na swój leżak. Widziałam jak chwilkę się we mnie wpatruje a potem zabiera się za czytanie książki. Sama wyciągnęłam swoją
i dalej wertowałam dosyć egzotyczne przygody Steele i tego całego Greya. Z chwili na chwilkę czułam, że coś dziwnego dzieje się w moim podbrzuszu a wypieki na policzkach się powiększają. Rzuciłam ją w pizdu i założyłam słuchawki, aby uspokoić swoje ciało i myśli. Przekręciłam się na bok i zerknęłam jak Misiek ze skupieniem czyta. Musi być to bardzo ciekawa, a zarazem wciągająca lektura. Uwielbiam jego profil, jest śliczny i jeszcze ten zarost. Wiem, że dziś się go pozbędzie, ale na pewno dodaje mu do uroku. Nie wspominając o wyrzeźbionej klacie. W zadumie zasnęłam.

-Ola?- Poczułam delikatnie szturchnięcie i kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam uśmiechniętą twarz Miśka.

-Coś się stało?

-Może chciałabyś coś zjeść? Pani przyszła zebrać zamówienie?

-Lody czekoladowe i mohito... Dobranoc.- Przekręciłam się na drugi bok i usłyszałam śmiech Miśka a potem jego akcent i płynny język angielski. Po chwili ułożył się obok mnie, delikatnie założył mi włosy za ucho i pocałował polik.

- Pani za kilka chwil przyniesie zamówienie.- Delikatnie muskał moją skroń a mnie było tak przyjemnie.

- Okej. Strasznie chce mi się pić.- Przekręciłam się na plecy i objęłam jego twarz rękoma, a on się uśmiechnął i mnie pocałował. Po chwili miła blondynka o dosyć krągłych biodrach i wydatnych piersiach podeszła do naszego stolika i położyła zamówienie a potem uśmiechnęła się i poszła. Michał podał mi drinka a ja delikatnie ułożyłam słomkę na dolnej wardze i po chwili w ustach miałam pyszny smak alkoholu i limonki.- Uwielbiam.

- Ja też.- Michał delikatnie uderzył swoją szklanką o moją i pocałował mnie. Michał i alkohol, niespotykane a jakże znakomite połączenie. Po wypiciu kilku łuków ulubionego napoju zabrałam się za lody czekoladowe, które opracowałam w kilka minut. Nie jadłam słodyczy od kilku miesięcy, więc coś mi się należy od życia.

-Idziemy po pływać?- Michał stanął nade mną a potem pociągnął mnie za rękę i wziął na ręce. Był bardzo delikatny a zarazem wiedziałam, że zrobi coś szalonego. Cały Misiek. Weszliśmy do basenu, a raczej on wszedł a ja byłam tylko ciężkim dodatkiem na jego rękach a po chwili, byłam już pod wodą. Wiedziałam, że to się tak skończy. Wynurzyłam się i czułam, że delikatnie zachłysnęłam się wodą, ale po chwili wszystko wróciło do normy i chlapałam się z Michałem. No kto by pomyślał, że będę z nim aż tak szczęśliwa.

Wieczorem wybraliśmy się na drobne party do jednego z klubów znajdujących się dosłownie przy hotelu. Masa turystów, opalonych ciał i zapach wanilii przyprawiał mnie o masę wspomnień
z najbardziej epickich melanży za granicą na jakich byłam. 

-Zamówić ci coś jeszcze?- No tak w sumie byliśmy po kilku drinkach i nie powiem, ale mieliśmy twarde głowy. No może ja mogę, bo lubię imprezować, ale kto by pomyślał, że Misiek nawet
w piciu alkoholu jest twardzielem.

-Nie. Może zatańczymy i idziemy się przejść?- Uśmiechnął się do mnie, delikatnie objął moją dłoń
a potem ucałował i zaprowadził na parkiet. Bujaliśmy się w rytmie gorących letnich hitów i chyba swoją ogólną śmiałością zwracaliśmy uwagę innych... A może oni kojarzą Michała? Fakt jest taki, że podczas naszego pobytu tutaj (aż jeden dzień) Michał rozdał z piętnaście autografów... W sumie do tylu liczyłam, nie wiem co było dalej. Nie ważne, to pewnie jego zasługa. 

-Coś się stało?- Uśmiechnął się a ja westchnęłam i wyprowadziłam nas na zewnątrz klubu. Zeszliśmy po kamiennych schodkach i byliśmy na plaży.- Jak ci się podoba?

-Jest super, ale nie ukrywam, że jestem mocno już zmęczona.- Spojrzałam na niego, a za chwilę byłam na jego rękach.- Michał...

-Wracamy już do hotelu.- Podążył w stronę hotelu. A ja delikatnie przymknęłam oczy i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że zasnęłam. Nie no Michał powiedział mi rano, ale mimo wszystko niby leniuchujemy, ale jest  to bardzo męczące. 

Kolejne dni nie różniły się od siebie. No może każdy dzień miał inny jadłospis i nie każdego dnia szłam i kupowałam nową sukienkę, czy prezent dla każdego członka rodziny. Ostatniego dnia, kiedy gonił nas czas, bo oczywiście komu jak komu, ale Michałowi nie można powierzać tak ważnej rzeczy jak nastawianie budzika, byłam zła, że tak złym humorze, muszę kończyć ten urlop. 

-Olka! Przecież zdążymy, nie ma co panikować.- Dopakowywałam ostatnie rzeczy do mojej walizki, kiedy usłyszałam kolejny lament Miśka siedzącego na kanapie i czytającego prasę sportową na moim tablecie ( tak mi się bynajmniej wydaje, że było).

-Zachowałeś się nie odpowiedzialnie i kropka!- Zamknęłam z hukiem drzwi od łazienki
i sprawdziłam czy czegoś nie zostawiliśmy. 

-Oj Ola...- Przyszedł i mocno mnie przytulił. Niech on tutaj tak mi nie robi. Mocno objęłam jego szyję dla nie poznaki. A co, niech sobie myśli. 

-Cóż. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.- Uśmiechnęłam się rozkosznie spakowałam podręczny bagaż i w sumie mogliśmy wychodzić. Lotniskowe czekanie z tym idiotą to był koszmar, ale kiedy byliśmy już w Warszawie, żałowałam, że to tak szybko się skończyło. Piękne widoki, luksusowy hotel, drinki, słońce... Żyć nie umierać a myśl o tym, że znów go nie będę widzieć nie wiadomo ile przyprawia mnie o dziwne uczucie zazdrości (kompletnie zwariowałam, coś tak czuje). Teraz będzie zamknięty w tej całej Spale jak w jakieś izolatce. Co zrobisz nic nie zrobisz to część jego życia a ja to akceptuje, bo widzę to sprawia mu wielką radość, a jak on się cieszy to i jak, bo to przecież o to chodzi, no nie? 


Witam! :)
Mam nadzieję, że nie pomyliłam się przy numerowaniu rozdziału... :D  

Coś jest a później tego nie ma :) Dziś się udało coś nabazgrać :)
Mam nadzieję, do zobaczenia ! :) 
Pozdrawiam
Ogonodraszki 

                       Zapraszam tutaj jeszcze 

sobota, 1 lutego 2014

XIX

Jeszcze nigdy nie byłam w takim stanie emocjonalnym jak teraz, totalnie. Szaleje za nim, codziennie powtarzam to w lustrze. Po lidze światowej nie ma śladu, oczywiście nasz występ nie był imponujący i humor Kubiaka także. Wiem, że się starał, ale no... Dziś wylatujemy na gorące wakacje, do Turcji. Oczywiście, Michał miał zjawić się u mnie o dziesiątej, ale go nie ma. Kuźwa z nim tak zawsze. Siedzę zrezygnowana przy kuchennej wysepce i piję kolejną szklankę wody.

- Jestem!- Trzask drzwi i zmachany Michał. W szortach, airmaxach i polówce wygląda apetycznie. Do tego okulary i przepiękny uśmiech. Nie jestem już zła.- Idziemy?

- Tak.- Zabrałam torebkę a Michał moją walizkę. No w końcu mamy tydzień tylko dla siebie. Lotniskowe czekanie to dla mnie horror, ale Michał skutecznie zajmował mi czas.- Już nie mogę się doczekać opalania topless.- W jego oczach pojawiło się zaskoczenie jak i strach. Ojej...
- Chyba żartujesz!- Wydarł się a ja zaśmiałam się i pokiwałam głową na znak, że jednak nie żartuję. Oj Misiu Misiu.

W Turcji byliśmy przed dwudziestą, ichniejszego czasu, ale i tak było przepięknie.

- To co maleńka, idziemy na plażę.- Zarzuciłam ręce na jego szyję i pocałowałam go.

- Yhym.- Klepnął delikatnie moją pupę a ja roześmiałam się i zabrałam swoja walizkę. W hotelu byliśmy po trzydziestu minutach. Był przeogromny.

- Delphin Palace Hotel, mam nadzieję, że się podoba.- Uśmiechnął się do mnie, a ja się rozpłynęłam. Spa, hotel, basen, plaża.

- Mam wspaniałego chłopaka.- Uśmiechnęłam się a za chwilkę jego ręka znów była spleciona z moją
i ruszyliśmy do środka. Nie mieliśmy problemu z odnalezieniem recepcji, a po szybkim sprawdzeniu rezerwacji, hotelowy boy zabrał nasze bagaże i pojechaliśmy na siódme piętro. Michał przez cały czas szczerzył się jak głupi do sera, ale nie ukrywam, że mnie też nie schodził uśmiech z ust. Kochany mój Misiek. Weszliśmy do apartamentu jak się okazało małżeńskiego i przeszliśmy się po nim, aby na końcu zobaczyć przepiękny widok na morze.

- Rozpływam się.- Delikatny wiaterek pieścił moją skórę, a Misiek przytulał mnie od tyłu.

- Wiedziałem, że skradnę tym twoje serce.

- I tak musiał byś pojechać ze mną na wakacje.- Spojrzałam na niego wymownie a potem to już tylko czułam jego usta na moich. Jedna wielka Miśkowa dłoń delikatnie ściskała mój pośladek a druga błądziła po kręgosłupie.- Jednak chciałabym iść na plażę a potem na imprezę.

- Jak sobie życzysz.- Ostatni miękki pocałunek i poszłam otworzyć walizkę i wyciągnąć jakąś sukienkę lub spódniczkę. Szybko poszłam się odświeżyć i przebrać a potem wyruszyliśmy na miasto. Na początek przeszliśmy przez wielki mostek a potem schodkami na dół i byliśmy na plaży. Piasek był jeszcze ciepły a ja ściągnęłam sandałki i zabrałam do ręki. Michał obejmował mnie ramieniem i podśpiewywał sobie coś pod nosem.

- To ona całowała o ooo…To ona rozkochała o ooo…To ona zapytała o ooo…- Stanęłam przed nim
i nasze spojrzenia dogłębnie się spotkały.

- O co zapytała?

- O to czy będę tylko jej...- Powiedział niepewnie a ja zarzuciłam swoje ręce za szyję i zwisłam na jego obręczy miedniczej.

- No właśnie. Będziesz?- Delikatnie się uśmiechnął się i pocałował mnie bardzo namiętnie.- Michał!

- No co. Już jestem i ty dobrze o tym wiesz.- Uśmiechnął się a potem postawił mnie na ziemi i ruszyliśmy do jednej z kawiarni na duży deser lodowy. Usiadłam koło niego i czułam jak delikatnie muska moją skroń.- Fajnie, że mogliśmy tu przyjechać.

- Też się cieszę.- Uśmiecham się i całuję jego usta.- Dziękuję.

- Robimy wszystko, aby sprawiać przyjemność i pokazywać najwyższą jakość tego co robimy.- Uśmiecha się ciepło a zaraz kelner przynosi lody. Wyciągam telefon i jak typowa dziewczyna XIX wieku robię zdjęcia lodów a potem nam. Hmmm... Może facebook? A może twitter? A może instagram? Dodam wszędzie.

- Wygrasz internety tymi zdjęciami...- Michał spogląda na mnie a potem wybucham śmiechem. Nie wiedziałam, że on aż tak głęboko siedzi w tych wszystkich suchych żartach, kwejkach i demotywatorach.

- Oho, no kto by pomyślał.- Zmrużyła oczy i położyłam telefon na stolik a potem zabrałam się za lody. Po zjedzeniu deseru poszliśmy do pokoju hotelowego. Nie ukrywam, że średnio chce mi się już dziś chodzić gdzieś.- Idziemy spać Miśku?

- Myślałem o czymś innym.- W jego oczach pojawiły się dwie iskierki a ja wiedziałam co się kroi. Mój oddech niebezpiecznie przyspieszył, czym oczywiście zdradziłam siebie. Przybliżył się do mnie i rzucił moją torebkę na fotel. Zdjął kamizelkę finezyjnie wpatrując się we mnie a ja rozpłynęłam się.- To chyba nie będzie nam potrzebne.- Rzucił ją za siebie a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Przybliż swoje usta do moich
i zatopiliśmy się w naprawdę gorącym pocałunku. A potem to już niech będzie naszą słodką tajemnicą.

Rano obudziły mnie promienie słoneczne i oczywiście było mi za gorąco. Obróciłam się w stronę Miśka, który słodko spał i podziwiałem jego słodką, pogrążoną w śnie buźkę. Śliczny jest no... Delikatnie musnęłam jego nos, potem czoło a potem przyłożyłam usta do jego ust i poczułam ruch jego warg.

- Takie pobudki mogę mieć zawsze.

- Chyba po ślubie.- Michał przeciągnął się a ja szybko wstałam i otworzyłam drzwi na taras. Pogoda była fantastyczna i już nie mogę doczekać wylegiwania się nad basenem.

- Idziemy na śniadanie i plażę?

- Jasne, tylko spakuję mini zestaw plażowicza.- Wyłowiłam średniej wielkości torebkę i włożyłam do niej 50 twarzy Greya.... Wiem wiem to straszne, ale Michał jeszcze nie widział, że to czytam. Zapakowałam tableta, słuchawki i portfel. Założyłam strój i zwiewną sukienkę.- Zabierzesz ręczniki Miśku?

-Oczywiście.- Zabrał duże, bardzo miękkie ręczniki i zakładając okulary przeciwsłoneczne wyszliśmy nad basen. Ludzi nie było dużo, bo większość rozłożyła się na plaży. Zrzuciłam z siebie sukienkę i usiadłszy na leżaku, wyciągnęłam krem z filtrem, grzało niemiłosiernie.

-Miśku?- Pomachałam mu krem z filtrem a on uśmiechnął się i poklepał miejsce na leżaku przed sobą. Wstałam i przeszłam do niego. Zabrał ode mnie krem i za chwilkę poczułam delikatny chłód na plecach. Delikatnie rozwiązał sznureczki przy stroju i dokładnie wmasował krem. Potem mocno je złapał i zawiązał
a ja odwróciłam się do niego przodem.

- I żeby mi to nie było rozwiązane.- Spojrzał na mnie z grozą i delikatnie przejechał językiem po mojej szyi.

-Michał! - Uśmiechnął się i pocałował delikatnie moje usta.

sobota, 18 stycznia 2014

XVIII

Upsss... Nawaliłam ! Wiem i przepraszam :) 
Pozdrawiam 
Ogonodraszki





Krótkie telefony o dużej ilości wykrzykników, tego właśnie nie lubię. Zamknęłam lodówkę, zabrałam z kanapy torebkę i poszłam na taras pożegnać się z tymi małolatami.
– Muszę lecieć do pracy... Pozdrówcie mamę i tatę ode mnie.– Przytuliłam się do nich.– Cześć.–Wybiegłam przed dom i natknęłam się na rodziców.

–A ty gdzie lecisz? – Ucałowałam mamy policzek i westchnęłam.

–Do pracy mamo... Muszę lecieć już...

–Zawiozę cię. – Tata przeszedł przez furtkę i w tym momencie mnie uratował. Na tym rowerze, to raczej doprowadziła bym do spóźnienia i furii Jana. Tata zabrał rower i chował do samochodu a ja pożegnałam się z mamą i także wsiadłam. W czasie drogi panowała między nami niezręczna cisza... Tata dziwnie się mi przyglądał, wyraźnie chce mnie o coś zapytać, ale jednak nie ma chyba odwagi.

– Tato coś się stało? A może masz jakieś dziwne pytanie?

– Jak to jest z tym Kubiakiem... Myślałem, że on nie jest w twoim typie.

– No właśnie jest i dlatego, musisz zapłacić Michałowi trzy stówki... –Zaśmiałam się a on trzepnął mnie po potylicy. – Auuł... Bolało!

– Bo miało... – Podjechaliśmy pod moją kamienicę i zostało mi pół godziny do spotkania. Tata zaniósł mi rower na górę a ja szłam za nim. – Kiedy przyjedziesz do swoich staruszków?

– Kiedyś tam wpadnę... Jak znajdę czas... Wiesz, że teraz jest ciężko z czasem.

– Pozdrów tego Michała i czekamy na ciebie. – Cmoknął mój policzek a ja wprowadziłam rower do mieszkania, zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam się przebrać. Szybka zmiana odzienia, fryzury
i ruszyłam do agencji. Szczerze, cholernie nie chciało mi się, ale wiem że przez całe życie nie będę na utrzymaniu rodziców, choć wiem, że nigdy mi nic nie odmówią, co nie zmienia faktu, że trzeba zacząć żyć na własny rachunek. Podjechałam pod budynek agencji, wysiadłam z samochodu i ruszyłam na trzynaste piętro. W windzie jechała ze mną Ania, która przejęła po mnie kilka sesji, jest mega sympatyczna i bardzo ją lubię. Kiedy dojechałam na trzynaste piętro, zaczęłam się denerwować. Szybko przeszłam przez długi korytarz i zapukałam do gabinetu Jana. Kiedy usłyszałam hasło: "Wejść", nacisnęłam na klamkę i weszłam. Oczywiście pełny uśmiech i idziemy na żywioł a co.

 – Dobrze, że jesteś... Siadaj. – Usiadłam na przeciwko niego a on chwilkę wpatrywał się w szybę
i zerknął na mnie.  – Mam dla ciebie niesamowitą ofertę.

 – Możesz coś jaśniej, bo w sumie jestem na urlopie i no, jestem zajęta. –Spojrzałam na niego szorstko a on wyciągnął jakąś teczkę z szuflady, otworzył ją i mi podał. Na każdym zdjęciu były pokazane gadżety czy coś jakiegoś klubu, chyba siatkarskiego, bo była piłka z autografami. 

 – Jastrzębski Węgiel chce abyś miała sesję zdjęciową z gadżetami. Potrzebują tego do promocji sklepu kibica jak i ogólnie klubu.

 – Blond nie pasuje do pomarańczowego... Jan, nie ma nikogo innego?

 – Pewnie, że są, ale ty się nadajesz najbardziej z nich wszystkich, dlatego ciebie chcę i oni pewnie też. – Uśmiechnął się a ja dokładnie przejrzałam zdjęcia. – Chcą kogoś dobrego i przede wszystkim profesjonalnego, a o finanse się nie martw.

 – No niech będzie.

 – Będziesz musiała pojechać do Jastrzębia, miesiąc przed sesją, aby podpisać umowę... Zresztą będą się z tobą kontaktować.

 – Okej. Coś jeszcze?

 – Nie... Możesz lecieć... – Zabrałam torebkę, rzuciłam mu krótkie cześć i z uśmiechem wyszłam. No no no, szykuje się duży kontrakt... To mi się podoba. Wyszłam z agencji i zadzwoniłam do Michała. Odezwała się poczta głosowa, ale wiem, że ten paskudny kontroler oddzwoni od razu. Wróciłam do mieszkania i rzuciłam się na kanapę. Mam dwadzieścia siedem lat i tak naprawdę nic nie osiągnęłam w swoim życiu, o ile skończone studia mogę do tego zaliczyć, o tyle to moje osiągnięcie. Wieczór spędziłam na oglądaniu filmów a około dwudziestej trzeciej zadzwonił Michał.

- Cześć maleństwo.- Awrrrr... Rozpłynęłam się.

- Cześć... Ty to wiesz co powiedzieć, abym się rozpłynęła.- Czułam wypieki na swoich policzkach. Kochany wielki facet.

- Jestem od tego specjalistą. Jak praca? Coś ważnego?

- Dostałam propozycje kontraktu na sesję, do gadżetów Jastrzębskiego Węgla? Chyba piłka nożna.- Czułam, że to w stu procentach zabrzmiało pewnie. Uwielbiam robić sobie z niego jaja.

- Głuptasie, to klub gdzie ja gram, czyli siatkarski.- Musiałam wybuchnąć śmiechem.- Wkręciłaś mnie?- Mój śmiech się nasilił.- Gdybyś wiedziała jak mnie ręka świerzbi. Olka!- Uspokoiłam swój śmiech.

- Jesteś taki słodki jak się denerwujesz.- Nastała chwila ciszy.- Jesteś pewnie zmęczony... Kończę, a ty idź spać. Tęsknie mocno.

- Ja mocniej, o wiele... Buziaki.- Cmoknęliśmy w słuchawkę i rozłączyłam się a za chwilkę przyłożyłam głowę do poduszki i zasnęłam...