sobota, 7 grudnia 2013

XVII

 Ojejku na sam początek przepraszam... :(   
Nie było mnie tu dosyć sporo czasu i kurczę jestem zła...
Znaczy byłam tu kilka razy, ale nie mogłam nawet złożyć sensownego zdania...
Cóż nareszcie się udało... Obiecuje poprawę ;) 
Mam nadzieje, że jeszcze tu jesteście... :)    

Pozdrawiam
xoxoxo
Ogonodraszki




Tak naprawdę czas spędzony w Bydgoszczy minął mi strasznie szybko. Oczywiście ten czas należał do jakże przyjemnych i potrzebnych mi. Tak bardzo żałuję, że nie mogę pojechać z Miśkiem do Gdańska i że zobaczymy się dopiero w Katowicach. Sama troszkę zaczęłam zawalać pracę, co spotkało się z mniejszą ilością zleceń, a wszystko to za sprawą Ilonki, ale to wam opowiem innym razem.
Sama zastanawiam się, co w moim życiu zmieniło się po tym, kiedy spotkałam Miśka. Może to on jest lekiem na całe zło? Może ja tak naprawdę nie mogę być samotna, bo zaczynam robić straszne głupoty? Sama nie wiem, jeszcze nie potrafię sobie odpowiedzieć na te pytania. Jest mi smutno, że po tej wygranej z dość przystojną kadrą Argentyny muszę wyjechać.

– Kiedy się zobaczymy? – Staliśmy przed hotelem i w sumie za chwilkę nasze drogi miały się rozejść, ja miałam ruszyć w stronę Warszawy a on do Gdańska.

– Misiek nie wiem, pewnie w Katowicach o ile Kasia będzie chciała, pojechać.– Uśmiechnęłam się w jego stronę a za chwilkę poczułam przyjemny smak jego ust.

– Będę tęsknił.

– Ja mocniej. – Przytuliłam się do niego, a za chwilkę usłyszeliśmy tylko donośny krzyk z okna hotelowego: "Zakochana para Michał i Aleksandra", którego autorem był nie kto inny jak Zbyszek.

– Zadzwoń jak dojedziesz.

– Przecież to będzie noc, pewnie musisz się wyspać przed meczem...

– Ciii...– Uśmiechnął się, ostatni raz pocałował mnie i poszedł do hotelu. Sama ruszyłam do samochodu i zastanawiałam się nad sensem istnienia... Żartuje włączyłam radio i odjechałam z piskiem opon... W końcu jestem pełna temperamentu.

W stolicy pojawiłam się już około piątej. Jako, że Warszawa o tej porze jeszcze nie jest zatłoczona dosyć szybko udało mi się przez nią przejechać i podjechać pod moją kamienicę. Zaparkowałam, zabrałam walizkę i ruszyłam do klatki. Na niej spotkałam Marka i Piotrka, którzy zrobili sobie mamy melanż na klatce. Tradycyjnie przybiłam im żółwika i ruszyłam na górę. Otworzyłam jeszcze skrzyknę na półpiętrze, z której wysypało się mnóstwo listów i paczka. Obładowana weszłam na drugie piętro, odszukałam klucza w torbie
i weszłam do w którym panował wielki syf. Rzuciłam wszystko i poszłam do łazienki wziąć prysznic a potem ułożyłam się w moim łóżku i zasnęłam.
Myślę, że przespała bym cały dzień, ale niestety tak się nie stało, bo oczywiście ktoś musiał do mnie wydzwaniać. Znalazłam telefon na poduszce i nie spoglądając kto to odebrałam.

 – Czy ty choć raz możesz robić to co ci mówię !  – Usłyszałam podniesiony ton Miśka... Ups...
 – Michał...

 – Nie Michałuj mi tu... Miałaś zadzwonić martwiłem się o ciebie... Jesteś nieodpowiedzialna ! 

 – Aleś ty spostrzegawczy – Usłyszałam tylko zrezygnowanie po drugiej stronie słuchawki. Jak zawsze dolałam oliwy do ognia. – Misiek przepraszam, ale byłam tak zmęczona, że pewnie zapomniałam. 

 – Ola nie rób mi tak więcej.

 – Dobrze... – Nastała niezręczna cisza. Jejku wkurzył się... Ups po raz drugi... – Jak podróż do Gdańska? 

 – Bez problemów. Jedziemy na sale na delikatny rozruch, bo za cztery godziny gramy. – Ręka jakoś tak instynktownie wylądowała na czole wywołując ból i dźwięk roznoszący się bardzo mocno w pustce.

 – No dobrze, będę oglądać...  – Poczułam jak się uśmiechnął. 

 – Po meczu wpadnę do ciebie na dwa dni do Warszawy. Kończę. Tęsknie...

 – Ja mocniej.  – Uśmiechnął się, usłyszałam całusa i przerwane połączenie. Może rozmawialiśmy kilka minut, ale tak mogła bym zaczynać każdy dzień. Jako że było już po dwunastej postanowiłam narzucić na siebie jakiś ubrania i wpaść do rodziców. Zebrałam się w dość szybkim tempie i wyskoczyłam z mieszkania zabierając po drodze z balkonu rower. Pogoda w Warszawie niezwykle dopisywała, co spotkało się z wielkim bananem na mojej twarzy. Nasunęłam okulary i wsiadłam na rower pędząc w nieznane... Żartuje pojechałam na Wilanów do domu rodzinnego, w którym ostatecznie spotkałam tylko mojego brata z jego narzeczoną. 

 – No proszę kogo me oczy widzą.  – Michał uśmiechnął się do mnie a ja przytuliłam go.

 –Ach tam, kilkanaście dni się nie widzieliśmy... Nie przesadzaj – Przywitałam się z Magdą
i poszliśmy na taras.  – Gdzie rodzice? 


 – Pojechali załatwić jakąś ważną sprawę... Opowiadaj, jak mecze? 

 – W sumie to spoko... Jakoś nie interesuje się sportem, ale atmosfera nieziemska. 

 –A jak z Kubiakiem?  –Spaliłam w ty momencie buraka co pokazało tej dwójce, że niestety, ale coś się kroi.  – Czyli coś na rzeczy... Tata musi dać mi dać trzy stówki. –Przyklasnął w dłonie, a ja się załamałam, że nawet o to się zakładają z ojcem. 

 –Idę coś zjeść.  –Weszłam do domu, udałam się do kuchni i otrzymałam telefon z agencji, czyli koniec urlopu.

4 komentarze :

  1. Nominuję Cię do Liebster Award:)

    Moje pytania:
    1. Od kiedy Siatkówka?
    2. Jaki jest Twój ulubiony Siatkarz? I dlaczego?
    3. Jaki mecz zapadł Ci w pamięć?
    4. Co sądzisz o Nowym Trenerze Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Mężczyzn?
    5. jakiej drużynie kibicujesz?
    6. Skąd wziął się Twój pomysł o blogu?
    7. Kim chcesz być w przyszłości?
    8. Jesteś jakąś adminką na fb? Jakiego fp?
    9. Jaki sport jest w Twoim życiu oprócz Siatkówki?
    10. Grasz w siatkówkę w jakimś klubie?
    11. Lubisz Zbyszka Bartmana?

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha!! Zakłady o coś-lubię to|!
    nie dziwię się Michałowi, że tak zareagował... też bym się wk....
    No rzeczywiście... trochę długo Cię nie było:) Mam nadzieję, że wena teraz często będzie przychodzić:D
    pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie: http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
    i do nas: http://mozesz-wiecej-niz-myslisz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, długo Cie nie było ! :D Ale ja byłam cierpliwa i czekałam, no i się doczekałam! Świetny, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń