poniedziałek, 9 czerwca 2014

XXIII

Gdybym zaczęła ten post od tego, że obudziłam się rano byłoby to kłamstwem. Obudziłam się o trzynastej i kiedy przetarłam oczy pierwszą rzeczą było sprawdzenie telefonu. Kilka nieodebranych połączeń i jeden sms. Otworzyłam go i na mojej twarzy zagościł uśmiech. "Miłego dnia wolnego, zadzwonię późnym wieczorem, kocham cię. M :*" Dzień stał się piękniejszy. Wstałam, spojrzałam w lustro i stwierdzam, że jestem wielką szczęściarą. Tradycyjnie zrobiłam sobie kawę i usiadłam na balkonie, słoneczko delikatnie pieściło moje poliki, co przyprawiało mnie o wielką rozkosz.

-Olka!- Spojrzałam przez drzwi balkonowe i zobaczyłam moją mamę. Pełno zakupów i ona jak zawsze nienagannie ubrana i w nienagannie złym humorze.

-Miło cię widzieć mamo.- Podeszłam do niej i pocałowałam jej polik. Zabrałam zakupy i położyłam na stole, a sama zainteresowana usiadła na kanapie w niewielkim salonie. Mam nadzieję, że nie nabawi się klaustrofobi czy czegoś podobnego.

-Zabieram cię na zakupy, muszę się rozerwać.

-Coś nie tak w firmie?

-Wszystko dobrze. Idź się ubierz kochanie.- Widziałam jej smutny uśmiech, co mogłam zrobić? Uśmiechnęłam się i poszłam szybko się w coś ubrać, a potem wyruszyłyśmy na podbój Warszawy, przynajmniej nie mam ograniczonego budżetu, mama to mama w końcu.

-A jak z Michałem?- Podjechałyśmy pod "Złote Tarasy" a ja uśmiechnęłam się, mam nadzieję, że to powiedziało jej wszystko.

-Dobrze, że znalazłaś sobie porządnego faceta.- Przytuliłam ją, bo wiem, że mój facet jest super. Po przekroczeniu progu galerii zaczęło się istne zakupowe szaleństwo i milion zdjęć w lustrze. Co ja mogę za to poradzić, że tak to uwielbiam? Kolejna sukienka, para szpilek, spodnie, koszulka, koszulka... Jejku ciekawe kiedy w końcu moja mama nauczy mnie co to oszczędność.

-A jak tam u Huberta?- No tak, to się nazywa być wyrodną siostrą, nawet nie wiem co dzieje się u mojego brata.

-Dobrze, zamówili już salę z Madzią, niedługo będą rozsyłać zaproszenia. Cieszę się, że im się układa.- Zobaczyłam jej pełen radości mamowy uśmiech i cieszę się, że jest szczęśliwa. Apropo u mojej mamy nie często można zobaczyć pełen uśmiech, pewnie to wynika z faktu, że jest strasznie poważną osobą, jak przystało na prawdziwą panią prezes wielkiej sztucznej korporacji.

-Myślisz, że w tym będzie dobrze.- Przymierzyłam kolejną sukienkę tym razem w białym odcieniu. Mama spojrzała na mnie krzywo i przyniosła mi niebieską pudrową sukienkę. Od razu skojarzyła mi się z cukierkiem.- Mamooo...

-Przymierz.- Wróciłam do przebieralni, myk myk i miałam pudrowe cudo na sobie. Pasowała idealnie. Ubrałam nowe szpilki i wyszłam z przebieralni.

-Misiek zakocha się jeszcze raz.- Spojrzałam krzywo na mamę, czy oby ktoś mi jej nie ukradł i strzeliłyśmy sobie #selfie w lustrze. Poszło na instagrama, a ja przebrałam się w mój kochany dresik i poszłam do kasy zapłacić. Wyczuwam jakiś romantyczny wieczór jak przyjedzie Michał.
Po zakupach poszłyśmy na kawę, a po nich mama zawiozła mnie do domu, a ja urządziłam sobie iście babski wieczór z Katarzynką zapominając o Bożym świecie. Dwie butelki wina, podziałały na nas, choć nie aż tak jak to jest w naszym zwyczaju, ale jednak. Około trzeciej po Kasię przyjechał jej mężczyzna a ja położyłam się spać.
Rano obudziłam się i zobaczyłam za oknem przepiękne słoneczne niebo. Uśmiechnęłam się i zerknęłam na telefon, gdzie miałam kilka wiadomości, w tym wiadomość od Jana, że mam płatne wolne do końca miesiąca. Taka wiadomość na początek dnia, cudowanie! Dwa tygodnie leniuchowania jak milion na loterii.
Napisałam od razu do Michała, że nie musi się martwić o moje wolne, bo mam urlop. Mam nadzieję, że się ucieszy. Oczywiście z tej okazji postanowiłam zrobić sobie płatki owsiane z owocami i leżałam przed telewizorem oglądając jakiś program śniadaniowy. Można byłoby w sumie ruszyć się na siłownię. Tak też się stało, odziałam się w dres, spakowałam strój na siłownię i popijając kawę z mleczkiem poszłam na siłownię. Na siłowni spotkałam dawnego trenera personalnego, nic się nie zmieniło, dalej tak bardzo kochany przez publikę. No w końcu ludzie kochają ludzi, którzy uwielbiają ich rozbawić. Po siłowni wyszłam mega zmęczona, ale i szczęśliwa, praca nad sobą bardzo podnosi moralność i pewność siebie. Pojechałam na obiad do baru sałatkowego a potem wróciłam do domu i zabrałam się za sprzątanie. Wieczorem usiadłam z lampką wina przed telewizorem i oglądałam jakieś romansidło, aż przyszedł do mnie zaskakujący gość. Zamiast korzystać z przymusowego wolnego od siatkówki, wpadł do mnie i przypomniał mi się jeden z wieczorów kiedy się poznaliśmy.


Zgłaszam obecność :)
Upały i choroba nie pomagają, ale mam nadzieję, że dodam jeszcze kilka rozdziałów przed wyjazdem :)

Spełniona, szczęśliwa i w pełni uśmiechu, pozdrawiam Miśki! <3

xoxoxo
Ogonodraszki

                               "Nic nie warte znajomości po czasie tracą wartość.
                                        U mnie z ludźmi jak z rapem, nie ilość tylko jakość"