Upsss... Nawaliłam ! Wiem i przepraszam :)
Pozdrawiam
Ogonodraszki
Krótkie telefony o dużej ilości wykrzykników, tego właśnie nie lubię. Zamknęłam lodówkę, zabrałam z kanapy torebkę i poszłam na taras pożegnać się z tymi małolatami.
– Muszę lecieć do pracy... Pozdrówcie mamę i tatę ode mnie.– Przytuliłam się do nich.– Cześć.–Wybiegłam przed dom i natknęłam się na rodziców.
–A ty gdzie lecisz? – Ucałowałam mamy policzek i westchnęłam.
–Do pracy mamo... Muszę lecieć już...
–Zawiozę cię. – Tata przeszedł przez furtkę i w tym momencie mnie uratował. Na tym rowerze, to raczej doprowadziła bym do spóźnienia i furii Jana. Tata zabrał rower i chował do samochodu a ja pożegnałam się z mamą i także wsiadłam. W czasie drogi panowała między nami niezręczna cisza... Tata dziwnie się mi przyglądał, wyraźnie chce mnie o coś zapytać, ale jednak nie ma chyba odwagi.
– Tato coś się stało? A może masz jakieś dziwne pytanie?
– Jak to jest z tym Kubiakiem... Myślałem, że on nie jest w twoim typie.
– No właśnie jest i dlatego, musisz zapłacić Michałowi trzy stówki... –Zaśmiałam się a on trzepnął mnie po potylicy. – Auuł... Bolało!
– Bo miało... – Podjechaliśmy pod moją kamienicę i zostało mi pół godziny do spotkania. Tata zaniósł mi rower na górę a ja szłam za nim. – Kiedy przyjedziesz do swoich staruszków?
– Kiedyś tam wpadnę... Jak znajdę czas... Wiesz, że teraz jest ciężko z czasem.
– Pozdrów tego Michała i czekamy na ciebie. – Cmoknął mój policzek a ja wprowadziłam rower do mieszkania, zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam się przebrać. Szybka zmiana odzienia, fryzury
i ruszyłam do agencji. Szczerze, cholernie nie chciało mi się, ale wiem że przez całe życie nie będę na utrzymaniu rodziców, choć wiem, że nigdy mi nic nie odmówią, co nie zmienia faktu, że trzeba zacząć żyć na własny rachunek. Podjechałam pod budynek agencji, wysiadłam z samochodu i ruszyłam na trzynaste piętro. W windzie jechała ze mną Ania, która przejęła po mnie kilka sesji, jest mega sympatyczna i bardzo ją lubię. Kiedy dojechałam na trzynaste piętro, zaczęłam się denerwować. Szybko przeszłam przez długi korytarz i zapukałam do gabinetu Jana. Kiedy usłyszałam hasło: "Wejść", nacisnęłam na klamkę i weszłam. Oczywiście pełny uśmiech i idziemy na żywioł a co.
– Dobrze, że jesteś... Siadaj. –
Usiadłam na przeciwko niego a on chwilkę wpatrywał się w szybę
i zerknął na mnie. – Mam dla ciebie niesamowitą ofertę.
–
Możesz coś jaśniej, bo w sumie jestem na urlopie i no, jestem zajęta. –Spojrzałam na niego szorstko a on wyciągnął jakąś teczkę z szuflady, otworzył ją i mi podał. Na każdym zdjęciu były pokazane gadżety czy coś jakiegoś klubu, chyba siatkarskiego, bo była piłka z autografami.
– Jastrzębski Węgiel chce abyś miała sesję zdjęciową z gadżetami. Potrzebują tego do promocji sklepu kibica jak i ogólnie klubu.
– Blond nie pasuje do pomarańczowego... Jan, nie ma nikogo innego?
–
Pewnie, że są, ale ty się nadajesz najbardziej z nich wszystkich, dlatego ciebie chcę i oni pewnie też. –
Uśmiechnął się a ja dokładnie przejrzałam zdjęcia. –
Chcą kogoś dobrego i przede wszystkim profesjonalnego, a o finanse się nie martw.
–
No niech będzie.
– Będziesz musiała pojechać do Jastrzębia, miesiąc przed sesją, aby podpisać umowę... Zresztą będą się z tobą kontaktować.
–
Okej. Coś jeszcze?
–
Nie... Możesz lecieć...
–
Zabrałam torebkę, rzuciłam mu krótkie cześć i z uśmiechem wyszłam. No no no, szykuje się duży kontrakt... To mi się podoba. Wyszłam z agencji i zadzwoniłam do Michała. Odezwała się poczta głosowa, ale wiem, że ten paskudny kontroler oddzwoni od razu. Wróciłam do mieszkania i rzuciłam się na kanapę. Mam dwadzieścia siedem lat i tak naprawdę nic nie osiągnęłam w swoim życiu, o ile skończone studia mogę do tego zaliczyć, o tyle to moje osiągnięcie. Wieczór spędziłam na oglądaniu filmów a około dwudziestej trzeciej zadzwonił Michał.
- Cześć maleństwo.- Awrrrr... Rozpłynęłam się.
- Cześć... Ty to wiesz co powiedzieć, abym się rozpłynęła.- Czułam wypieki na swoich policzkach. Kochany wielki facet.
- Jestem od tego specjalistą. Jak praca? Coś ważnego?
- Dostałam propozycje kontraktu na sesję, do gadżetów Jastrzębskiego Węgla? Chyba piłka nożna.- Czułam, że to w stu procentach zabrzmiało pewnie. Uwielbiam robić sobie z niego jaja.
- Głuptasie, to klub gdzie ja gram, czyli siatkarski.- Musiałam wybuchnąć śmiechem.- Wkręciłaś mnie?- Mój śmiech się nasilił.- Gdybyś wiedziała jak mnie ręka świerzbi. Olka!- Uspokoiłam swój śmiech.
- Jesteś taki słodki jak się denerwujesz.- Nastała chwila ciszy.- Jesteś pewnie zmęczony... Kończę, a ty idź spać. Tęsknie mocno.
- Ja mocniej, o wiele... Buziaki.- Cmoknęliśmy w słuchawkę i rozłączyłam się a za chwilkę przyłożyłam głowę do poduszki i zasnęłam...