Obudziłam się rano, przetarłam oczy i poczułam rześkie powietrze. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Miśka siedzącego na balkonie. Delikatnie sączył kawę i wygrzewał się na słońcu. Z dołu można było usłyszeć śmiech Zbycha i zobaczyłam ten nikły uśmiech Miśka, ciekawe jak reaguje jak ja się śmieję. Wstałam, założyłam Miśkową bluzę i poszłam do niego na balkon. Usiadłam koło niego a promienie słońca idealnie padały na moją twarz.
– Cześć piękna. – Cmoknął moją skroń i się uśmiechnął.
– Cześć Miśku. – Uśmiechnęłam się w jego stronę i zabrałam mu kawę, która swoją drogą była pyszna, bo była z mlekiem.– O której masz trening?
– Za dwadzieścia minut wyjeżdżamy na siłownię. Co dziś robisz?
– Czekam na Kasię, bo ma przyjechać, chcę zjeść obiad z moim facetem i w sumie to dalej nie wiem. – Zaśmiał się i można było usłyszeć z dołu donośny krzyk Bartka: "Oddaj mi moją skarpetkę Jarosz!", aż grzech się nie zaśmiać. Posiedzieliśmy chwilkę w milczeniu a zaraz Misiek wstał i poszedł do pokoju. Ruszyłam na nim i bacznie mu się przyglądałam, jak pakuje wszystkie rzeczy i przy tym tak pięknie się uśmiecha.
– Co ty ze mną robisz?
– Po prostu cię bardzo lubię a nawet bardzo, bardzo, bardzo.– Moje ręce zawiesiłam na jego szyi i delikatnie musnęłam jego usta.
– Szaleje za tobą ! – Krzyknął, pocałował mnie, przytulił, a na koniec klepnął mój zgrabny tyłeczek co mnie zdziwiło.– Zadzwonię do ciebie po treningu, maleńka.– Wysłał mi buziaka w powietrzu i poszedł a ja rzuciłam się na łóżko i zadzwoniłam do Kasi, czy oby na pewno dziś przyjeżdża. Około dwunastej ma być już w Bydgoszczy z tatą, więc ja postanowiłam się iść umyć i ubrać. Było dziewiąta trzydzieści, kiedy opuściłam hotel i poszłam się przejść. W sumie to poszłam zjeść śniadanie, do naleśnikarni nie daleko hotelu, Kiedy wracałam do hotelu, aby posprzątać w naszym pokoju, aby nie spędzać czasu z Kasią w naszym syfie, jak to w ogóle brzmi, zahaczyłam jeszcze o butik i zaopatrzyłam się w śliczną morską koszulkę.
O dwunastej dostałam sms-a od Kasi, że jest już w Bydgoszczy, a po chwili do pokoju wpadł Misiek.
– Już po treningu?
–
Tak, ale jestem bardzo zmęczony. –
Rzucił torbę i rzucił się także na łóżko. –
Za cztery godziny zajęcia na sali. – Położyłam się koło niego i ugrzęzłam w uścisku. – O której Kasia będzie?
–
Za dwadzieścia minut. Swoją drogą zastanawiałam się gdzie zjemy i chyba pójdziemy tam gdzie wczoraj.
–
Jasne. – Musnął moje czoło i wstał, aby się przebrać w coś wygodniejszego. Rzucił koszulkę na podłogę
i mogłam ujrzeć jego tors, moje oczy przybrały kształt monet o nominale na bank pięć złotych. Nasunął zielony t-shirt i żałowałam, że nie może być posągiem i stać przede mną niczym rzeźba np. Dawid. –
Wariatka. –
Spojrzałam na mnie nasunął spodnie i zabrawszy kilka rzeczy do małej torebki, postanowił wyjść jak się okazało do chłopaków. Sama postanowiłam się przebrać w coś w czym nie będzie mi gorąco i kiedy już wtykałam sznurówki do butów, drzwi się otworzyły a tam Kasia.
– Hej ! – Wstałam i musnęłam jej polik.
– Cześć, jak tam? Masz współlokatora?– Przyjrzała się Miśkowej torbie a ja uśmiechnęłam się.
– Mam pokój z Michałem, bo w sumie to jesteśmy razem... – Jej reakcja była zabójcza, rzuciła się na mnie
i powaliła mnie na łóżko a potem milczała.– Coś nie tak ?
– Moja przyjaciółka jest dziewczyną Michała Kubiaka... Kurde zajebiście Ola !– Uśmiechnęła się do mnie
i wstała.– To co idziemy na jakiś spacer a potem obiad?
– Tak tylko pójdziemy jeszcze po Miśka, bo idzie z nami.– Pociągnęłam ją za rękę i wyszłyśmy z pokoju.
Zamknęłam go dokładnie i udałyśmy się na parter gdzie panowie siedzieli i grali w jakąś karcianą grę. Michał siedział koło Zbyszka i podglądał mu karty, sam zainteresowany nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
– Michał chyba ktoś na ciebie czeka?– Krzysiu obrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął, oczywiście Kasia już była zagotowana z radości a ja delikatnie poruszyłam kącik ust w górę, aby nie zrobiło mu się przykro.
–
Tak, tak już idę... –
Powiedział jak by był w transie i rzucił kartę na stół. – Makao i po makale... Do zobaczenia panowie. –
Przybił piątkę z Marcinem Możdżonkiem i mogliśmy iść.
– Ej Michał ! –
Obróciliśmy się w stronę, Zbyszka. –
Wiedziałam, że zaglądasz mi w karty, debilu ! –
Michał się głośnio zaśmiał, złapał mnie za rękę i poszliśmy na obiad. Po szybkim obiedzie my poszliśmy na spacer i ploteczki a Michał wrócił do hotelu po torbę i pojechał z resztą bandy na trening taktyki, czy jak to tam...